Jak ustalić, ile jest cukru w produktach leżących na półkach lub w magazynie hipermarketu i to nie tylko teraz, ale też ile tego cukru zawartego w czekoladkach, cukierkach i ciastkach leżało tam rok, dwa i trzy lata temu? Czy duże piekarnie nie będą mogły robić zapasów mąki w obawie przed podwyżką cen tego produktu i czy w podobny sposób przed podwyżkami nie będą mogły chronić się młyny, masarnie, mleczarnie i hurtownie? Na pierwsze pytanie nie ma odpowiedzi, na drugie brzmi ona - niestety - tak. Obydwa pytania zadaliśmy sobie po lekturze projektu ustawy o nadmiernych zapasach produktów rolnych, przygotowanego przez Ministerstwo Rolnictwa i zaakceptowanego przez rząd.Projekt ustawy jest krótki. Wynika z niego, że posiadacze określonych zapasów produktów rolnych i żywności będą zobowiązani do złożenia w Agencji Rynku Rolnego w połowie tego roku informacji o stanie tych zapasów. Producent lub handlowiec będzie musiał przedstawić ich stan na dzień 1 maja w latach: 2001, 2002, 2003 i 2004. Gdyby się okazało, że obecnie w magazynach czy na półkach jest ponad 10 procent więcej produktów czy wyrobów niż wynika to ze stanu zapasów z poprzednich lat, właściciel "nadmiernych" zapasów będzie musiał wnieść specjalną opłatę. Ci, którzy nie wywiążą się z obowiązku przedstawienia informacji o stanie zapasów, będą płacić kary. A trzeba wiedzieć, że np. w zapasach trzeba uwzględnić produkty o zawartości powyżej 10 procent cukru i wskazać to jako... zapasy cukru.Zatelefonowaliśmy wczoraj do Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej z prośbą o komentarz do projektu ustawy, który uzasadniany jest unijnymi dyrektywami. W biurze prasowym UKIE powiedziano nam, że "w urzędzie nie ma takich specjalistów, by mówić o tym problemie" i odesłano nas do Ministerstwa Rolnictwa. Tam poproszono nas o przesłanie pytań i obiecano przesłać odpowiedź. Pytania przesłaliśmy, odpowiedzi nie mamy. Kilka dni temu ministerstwo tłumaczyło jedynie, że zarówno strona polska, jak i inne kraje kandydujące do UE, były przeciwne unijnemu rozporządzeniu w sprawie nadmiernych zapasów, ale tego protestu nie uwzględniono; Polska musi dostosować się do unijnego prawodawstwa, bo w przeciwnym razie Komisja Europejska nałoży na nas wysokie kary.
O negatywnych skutkach nowej ustawy głośno mówią natomiast przedsiębiorcy, twierdząc, że będzie to kolejny podatek.
"Projekt ustawy przeraził prawie wszystkich przedsiębiorców. Wywoła on, jeśli oczywiście przejdzie w Sejmie, niewyobrażalny zamęt i doprowadzi do dramatycznego wzrostu cen żywności, mąki, pieczywa, makaronów, a poprzez wzrost cen pasz - także mięsa drobiowego i wieprzowiny oraz setek innych produktów spożywczych" - czytamy w roboczej wersji projektu rezolucji Sejmiku Województwa Małopolskiego, autorstwa radnego Kazimierza Czekaja, prezesa Jurajskiej Izby Gospodarczej.
Radny Czekaj zwraca uwagę, że np. młyn może mieć w sumie mniej zboża niż przed rokiem, ale zapłaci karę za nadmiar zapasów, bo wzrośnie mu zapas pszenicy, a zmaleje zapas innych zbóż; zgodnie z projektem każde zboże ma być rozliczane jako osobny zapas. W projekcie rezolucji jest sugestia, że ubiegłoroczną suszę trzeba przedstawić w Brukseli jako okoliczność, która może być podstawą do odstąpienia od tak restrykcyjnych przepisów w odniesieniu do wszystkich zapasów.
Poseł Aleksander Grad (PO), członek sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, przyznaje, że Komisja Europejska chce wymusić na Polsce wprowadzenie restrykcyjnych przepisów. Uważa, że polski rząd się na to zgadza, zamiast bronić polskiej racji stanu. Zdaniem posła Sejm najprawdopodobniej nie przyjmie ustawy proponowanej przez rząd. - Zawarte w niej zapisy działają wstecz, co jest niezgodne z polską konstytucją - argumentuje poseł Grad. - Rząd zbyt cicho protestował przeciwko kłopotliwemu prawu, które zdestabilizuje polski.