Premier Donald Tusk, przedstawiając w Sejmie informację w sprawie przyszłości UE, ostrzegał, że Unia może się podzielić - na kraje strefy euro i pozostałe. Jak podkreślił, cichy podział Europy to ryzyko dla Polski. Przekonywał, że ratowanie strefy euro leży w interesie Polski.
Tusk uważa, że niezbędnym warunkiem polskiej suwerenności jest maksymalne bezpieczeństwo finansowe Polski, Europy i strefy euro. Jak ocenił, w czasach kryzysu finansowego Europa potrzebuje działań szybszych i zdecydowanych. Zapewnił też, że to polski rząd i Narodowy Bank Polski będą ustalały warunki i reguły przystąpienia do pożyczki dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jeśli się na nią zdecydujemy.
Premier oświadczył, że Polska, deklarując podczas szczytu w Brukseli wolę współdziałania na rzecz naprawy strefy euro, domagała się możliwości uczestniczenia w zmianach dotyczących eurolandu.
Tusk ostrzegł, że Unia może się podzielić - na kraje strefy euro i państwa do niej nienależące. Jak podkreślił, ważne jest, by Polska nie była w UE "w drugim lub trzecim kręgu". "Cichy podział Europy to ryzyko dla Polski" - oświadczył.
"Kiedy obserwujemy, co się dzieje w Brukseli, na przykład podczas ostatniej Rady Europejskiej, a także, co się dzieje każdego dnia w Europie i na świecie, możemy bez żadnego ryzyka stwierdzić, że w tym, bardzo często też chaosie i poczuciu niepewności, powstają dwie koncepcje Europy" - powiedział premier.
Nawiązał też do głośnego wystąpienia szefa MSZ Radosława Sikorskiego w Berlinie. Jak tłumaczył, "szczególnie w kontekście niemieckim miało na celu skłonić wszystkich partnerów, w tym Niemcy, by przestały udawać, że nie ponoszą także pełnej odpowiedzialności za sytuację kryzysową, a co za tym idzie także za mechanizmy i środki, jakie trzeba wyłożyć, by z kryzysu Europa wyszła".
"Większość dzisiaj nie ogląda się na nikogo, tylko chciałaby zamknąć się w kręgu najsilniejszych, najbezpieczniejszych i być może zrzucić z siebie przynajmniej część odpowiedzialności za całą 27" - mówił Tusk. Jak podkreślił, Polska chce uniknąć m.in. scenariusza, w którym "nikt nie rządzi w UE".
"Bezrząd w UE jest bardzo groźny" - uważa premier. "Będziemy starali się uczynić Europę jako wspólnotę rządną, żeby mechanizmy i instytucje wspólnotowe były coraz bardziej sprawnym, szybkim, decyzyjnym mechanizmem" - zaznaczył premier.
Z drugiej strony - jak mówił - będziemy się starali uniknąć sytuacji, w której, wobec bezsilności UE, tę wspólnotę zastąpiłby dyktat jednej, dwóch, trzech, czterech stolic. Dlatego polskie starania na ostatnim szczycie UE "dotyczyły możliwości uczestniczenia i wpływania na proces zmian w strefie euro wszystkich państw, także tych spoza strefy" - dodał.
Tusk przekonywał, że "niezbędnym warunkiem polskiej suwerenności jest maksymalne bezpieczeństwo finansowe, nasze, całej Europy i strefy euro". Jak dodał, dla suwerenności państw niebezpieczne jest zadłużanie się poza granice bezpieczeństwa.
Według premiera parlament powinien odpowiedzieć na pytanie: "Czy w interesie Polski jest budowanie mechanizmu wspólnotowego, który będzie dyscyplinował tych, którzy chcą jawnie i brutalnie łamać reguły zdrowych finansów publicznych?".
Premier przekonywał, że ratowanie strefy euro leży w interesie Polski. "Wydaje się bezdyskusyjne, że ratowanie strefy euro jest w bezpośrednim, oczywistym interesie strefy euro, ale jest także w interesie takich państw, jak Polska" - podkreślił.
Tusk skrytykował opinie, wygłaszane m.in. przez polityków PiS, że nic się nie stanie, jeśli strefa euro upadnie. Jak mówił, nie wie czy takie stanowisko jest "wynikiem złej woli, chęci odróżniania się za wszelką cenę od jednolitej polityki Polski w UE, czy dramatycznym, pozbawionym śladów odpowiedzialności i wyobraźni faktem politycznym".
Pytał, czy w sali sejmowej jest ktoś, kto odważy się wstać i powiedzieć Polakom, że polska polityka powinna być co najmniej neutralna wobec zagrożenia upadku strefy euro, bo "nic nas to nie obchodzi, bo nas to nie dotyczy".
Premier zapewnił, że nie spotkał nikogo w stolicach europejskich, kto miałby dzisiaj 100-procentową pewność, kiedy jest pytany o przyszłość UE i to nie w perspektywie 5, 10, czy 15 lat, ale w perspektywie 5, czy 10 miesięcy.
Zdaniem Tuska, "w sytuacji kryzysu finansowego Europa potrzebuje działań szybszych i bardziej zdecydowanych". Zwrócił uwagę, że Polsce przyszło sprawować przewodnictwo w Radzie UE w czasie krytycznym ze względu na dramatycznie niepewną sytuację w strefie euro, dramatyczną sytuację wspólnej europejskiej waluty i dramatyczną sytuację finansową poszczególnych państw UE.
Według premiera, nikt z rządzących dziś w państwach europejskich otwarcie nie będzie opowiadał się za dezintegracją UE, za wyjściem ze Wspólnoty. "Ale widać wyraźnie, że ten spór dotyczy roli poszczególnych państw w UE i mechanizmów, które mogły tę rolę wzmocnić lub osłabić" - powiedział. Premier ocenił też, że każdy, kto sądzi, że Unia jest zbudowana na fundamentach nie do ruszenia, popełnia błąd.
Według szefa rządu, Polska musi wybrać, jaki model Europy jest dla niej bezpieczniejszy - ponowne zjednoczenie UE, gdzie każde z państw może mieć mniej prerogatyw, czy powrót do archaicznego modelu koncertu mocarstw lub mocarstwa. Zdaniem Tuska, w sytuacji realizacji pierwszego modelu - czyli ponownego zjednoczenia Unii - Warszawa, ale też każda inna stolica, mogłaby mieć mniej prerogatyw. "To jest cena, to jest to ryzyko, o którym - moim zdaniem - warto rozmawiać" - zaznaczył.
Alternatywą dla ponownego zjednoczenia - mówił szef rządu - nie jest "jakiś nieopisany dzisiaj ustrój, w którym w Warszawie będą zapadały decyzje o całej Unii Europejskiej". "Jeśli chcemy być w Unii Europejskiej i jeśli chcemy wpływać na to, co jest w Unii Europejskiej, to nie możemy abstrahować od tego, że w UE działają także inne siły, że nasz głos nie jest dominujący i w przewidywalnej perspektywie nie będzie dominujący" - dodał.
Tusk zapewnił, że to polski rząd i Narodowy Bank Polski będą ustalały warunki i reguły przystąpienia do pożyczki dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego. "Po drugie, jeśli zdecydujemy się na tę pożyczkę, będzie ona dotyczyła tych pieniędzy, które są częścią rezerwy banku centralnego, które nie mogły być użyte do finansowania celów na przykład budżetowych" - zaznaczył.
"To nie jest alternatywa, czy te pieniądze damy na żłobki, szkoły, obronę (...). Myślę, że większość państwa tę wiedzę już posiadło, żeby rozróżniać wśród tych histerycznych komentarzy, co ma sens, a co jest pozbawione jakiegokolwiek sensu" - oświadczył Tusk.
Zdaniem premiera, w interesie polskiego podatnika jest to, aby Europa jako wspólnota wyposażyła MFW w narzędzie szybkiego działania. Chodzi o zasilenie MFW kwotą do 200 mld euro. Szef rządu przekonywał, że "mitem na użytek czarnej propagandy" jest opinia, że pieniądze, które NBP miałby przekazać do Międzynarodowego Funduszu Walutowego miałyby posłużyć do ratowania niektórych gospodarek strefy euro.
Według premiera, ostatnie miesiące pokazały, że kryzys w stosunkowo niewielkim kraju, jakim są Węgry, ma bezpośrednie oddziaływanie na cały region. "Polska reputacja, w tym także osławione ratingi, a co za tym idzie wiarygodność finansowa, rentowność naszych obligacji i w konsekwencji kondycja złotówki, bardzo mocno zależą także od tego, co się dzieje na Węgrzech" - zaznaczył.
Tusk oświadczył również, że Polska, deklarując w Brukseli wolę współdziałania na rzecz naprawy strefy euro, domagała się możliwości uczestniczenia w zmianach dotyczących eurolandu. "A nie było tak, że proszono nas o współudział" - zauważył. "Jesteśmy przekonani, że dzisiejsze dyskusje w Brukseli mogą wpłynąć na kształt Europy, w tym szczególnie strefy euro, który będzie oznaczał, że dla Polski może być więcej miejsca w Europie, mniej miejsca w Europie, albo w ogóle może nie być tego miejsca w Europie" - mówił premier.
Jak dodał, niektórzy europejscy politycy chcą, by Europa to była "wyłącznie strefa euro, pełna dyscyplina fiskalna i taki poziom PKB, który (...) z faktycznej Unii uczyni znowu bardzo ekskluzywny klub najbogatszych".
Według premiera w polskim interesie jest wpływać na tyle, na ile jest to możliwe na działania, które ratują czy wzmacniają strefę euro. Jak przekonywał, naprawa strefy euro będzie miała także charakter polityczny, nie tylko finansowy. Zaznaczył, że ważne jest to, by wtedy, gdy Polska będzie gotowa do przystąpienia do strefy euro, kiedy będzie też taka wola polskich parlamentarzystów, kryteria przystąpienia do strefy euro nie były - jak podkreślił - dramatycznie inne od obowiązujących dzisiaj. "A gdyby miały być inne, to byśmy i my mogli o tym decydować" - powiedział.
Zdaniem Tuska, przyszłość UE jest synonimem przyszłości Polski, a przyszłość Polski poza UE trudno namalować w jasnych barwach.
W ocenie premiera, także od Polski zależy to, w którą stronę pójdą dalsze rozmowy dotyczące przyszłego ustroju UE. Zaznaczył, że bez zbudowania w kraju zgody co do miejsca Polski w Europie, suwerenność naszego kraju może być zagrożona. "Jeżeli na serio rozmawiamy także o polskiej suwerenności, to także powinniśmy rozmawiać o tym, na ile Polacy i ich przedstawiciele potrafią szanować Polskę na forum międzynarodowym, jej instytucje a także polski rząd" - powiedział Tusk.
Premier skrytykował też środowe wystąpienie europosłów PiS i Solidarnej Polski, którzy na forum PE w Strasburgu negatywnie ocenili kończącą się polską prezydencję. "Powiem bardzo otwarcie, że gdybym myślał o swoim interesie politycznym, zacierałbym wczoraj ręce, że po raz kolejny w Europie paru prawicowych eurodeputowanych skompromitowało się na oczach całej Europy. Mógłbym pomyśleć - róbcie tak dalej, wasz z problem - ale naprawdę umiejętne budowanie reputacji swojego państwa, nawet jak się szczerze nie znosi rządu, sprzyja polskiej reputacji, co ma także wpływ na kondycję polskiego podatnika" - podkreślił Tusk.
Wystąpienie szefa rządu przerywane było okrzykami posłów PiS i SP. "Śmiało, śmiało, nie krępujcie się państwo, jeszcze można pokrzyczeć. Do tego się tutaj niestety zdążyliśmy przyzwyczaić w Polsce, że potraficie wznosić wyłącznie okrzyki. Przykro mi, że Europę zaczynacie do tego przyzwyczajać" - powiedział Tusk.
"Nie róbmy z przyszłości Polski przetargu politycznego" - apelował Tusk do opozycji. Podziękował jednocześnie SLD i Ruchowi Palikota za "lojalność wobec państwa polskiego".
"To był obraz budujący i jest budujący, i w kraju, i za granicą. Widać, że przy tak dramatycznych różnicach, jakie dzielą lewicę od rządzących w wielu sprawach, że w tej sprawie akurat nam udało się tę ideę konsensusu i wspólnego interesu narodowego uratować. Może to jest paradoks historii, a może sprawiedliwość historii, że dzisiaj w kategorii wspólnego interesu narodowego Palikot i Leszek Miller mówią mocniej niż Kaczyński i Ziobro. Takich czasów doczekaliśmy się" - powiedział premier.
Posłowie PiS obecni w sali sejmowej mieli wpięte w klapy marynarek biało-czerwone znaczki, a posłowie Ruchu Palikota unijne.
9079958
1