W Ukraińskich portach chaos. Służby celne z dnia na dzień poinformowały o nowych zasadach w eksporcie zbóż. Na razie wiadomo tyle, że ziarno może opuścić kraj tylko po kilku testach jakościowych. „To jest nic innego jak zakaz eksportu”- denerwują się ukraińscy producenci i handlowcy. Jeszcze w zeszłym tygodniu minister rolnictwa obiecywała, że mimo gorszych zbiorów nie dojdzie do ograniczeń w wysyłkach ziarna.
Eksperci przepytywani przez agencję Reuter uważają, że wprowadzenie dodatkowych obostrzeń eksportowych to sygnał ostrzegawczy, że ukraiński rząd jednak planuje ograniczenie wywozu ziarna. Może to oznaczać, że tegoroczne zbiory- dotknięte z jednej strony przez suszę, z drugiej przez powodzie- mogą być jeszcze niższe, niż wcześniej prognozowano. „Widać, że rząd obawia się, że zabraknie żywności i specjalnie komplikuje życie eksporterom, by zniechęcić ich do realizacji kontraktów”- mówią analitycy. W zeszłym roku Ukraina znalazła się w szóstce największych światowych eksporterów zbóż. Razem z Rosją i Kazachstanem są ważnym graczem na międzynarodowym rynku. W zeszłym sezonie ukraińscy handlowcy sprzedali za granice ponad 9 milionów ton ziarna, przy krajowej produkcji sięgającej prawie 21 milionów ton. Jeśli dobrze pójdzie to w obecnym eksport dobije do 6 milionów ton.
------------
Za błędy trzeba słono płacić. Boleśnie odczują to brytyjscy podatnicy, bo z powodu licznych niedopatrzeń departamentu rolnictwa i agencji płatniczej muszą oddać Brukseli sporą sumę. Tylko w sezonie 2009/2010 złamanie zasad administrowania unijnymi funduszami rolnymi będzie kosztowało brytyjską administrację 160 milionów funtów. A wpadek jest więcej. Niezależny audyt wykazał, że w ostatnich 5 latach pracownicy agencji rolnych otrzymali przeszło 2 miliony funtów premii. Farmerów skręciło ze złości gdy usłyszeli także, że urzędnicy na cele reprezentacyjne wydają tygodniowo tysiąc funtów. „To skandal”- mówią rolnicy- „my liczymy każdy pens, a oni szastają pieniędzmi podatników.”
------------
Przenosimy się do Nowej Zelandii. To region Puke, skąd pochodzi 80 procent tamtejszej produkcji owoców kiwi. Gdy jest ich za dużo, rolnicy karmią nimi zwierzęta. Ale to nie ulubiona pasza krów, dlatego ogrodnicy postanowili lepiej wykorzystać nadmiar owoców. Przy pomocy naukowców z Instytutu Badań nad Żywnością mają zamiar przerabiać zbędne kiwi na… paliwo. Dzięki temu zminimalizują straty i przysłużą się środowisku. Niewielka przetwórnia będzie w stanie wytworzyć ilość zielonej energii potrzebną do działania dwóch dużych chłodni. Skorzystają na tym nie tylko ogrodnicy i środowisko, ale także zwierzęta, których podstawą diety nie będą już włochate owoce.