"Wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku dorsze będą pod ochroną przez dwa miesiące, tak jak to było w poprzednich latach" - powiedział "Głosowi Pomorza" Marek Gzel z Kołobrzegu, szef Sztabu Kryzysowego Polskiego Sektora Rybołówstwa, który wrócił z Brukseli, gdzie przedstawiciele państw unijnych dyskutowali nad zasadami polityki rybackiej.
W tym roku decyzją Ministerstwa Rolnictwa i Rybołówstwa UE dorsze są pod ochroną od 1 maja do 15 września, co wywołało gwałtowne protesty rybaków. Polscy rybacy krytycznie oceniają dane na temat zasobów dorszy w Bałtyku. Twierdzą, że Unia Europejska opiera się na wybiórczych danych przedstawianych tylko przez naukowców, nie uwzględnia rzeczywistych statystyk podawanych przez rybaków - przypomina gazeta.
Zdaniem rybaków, administracja unijna manipuluje informacjami. Zarzucają jej, że nie wszystkie dokumenty przedstawia polskim europarlamentarzystom, poza tym rybacy bywają stawiani pod ścianą, gdy nagle zaskakuje ich się nowymi dokumentami do zaopiniowania, wcześniej nie dając szans na konsultacje w środowisku - pisze "Głos Pomorza".
Uczestnicy brukselskiego spotkania zgodzili się, że należy zmienić sposób szacowania zasobów ryb. "To podstawowa kwestia, od której zależą kwoty połowowe przyznawane poszczególnym krajom. Naukowcy powoli przyznają, że trzeba zmienić metodę i uwzględniać też dane od rybaków. Mam nadzieję, że kwoty połowowe na dorsza w przyszłym roku będą znacznie wyższe niż obecnie" - powiedział dziennikowi Marek Gzel.