Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Na słabym złotym zyskują handel i lekarze

5 stycznia 2016
Kurs polskiej waluty utrzymuje się na poziomie najniższym od dwóch i pół roku. Zyskuje na tym handel w miejscowościach przy zachodniej i południowej granicy Polski. Mocne euro nakręca turystykę medyczną. Branża zarobi w tym roku ok. 800 mln zł

Polska waluta jest najsłabsza od czerwca 2009 r. W ubiegłym tygodniu kurs zbliżył się do poziomu 4,60 zł za euro. Nic nie wskazuje, by ten trend miał się szybko odwrócić, więc eksporterzy zacierają ręce. Ale nie tylko: na niskich notowaniach złotego zyskuje przygraniczny handel, nastawione na obcokrajowców hotele czy specjalizujące się w turystyce medycznej gabinety lekarskie.

W tych ostatnich umocnienie euro widoczne jest m.in. w znacznym zwiększeniu popytu na usługi stomatologiczne. – W  naszej sieci  zainteresowanie zachodnich pacjentów leczeniem wzrosło w ostatnim czasie kilkakrotnie – przyznaje Anna Horodecka, dyrektor zarządzający spółki Dent-a-Medical.

Według Artura Goska, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Turystyki Medycznej, słaby złoty zwiększy obroty całej branży. W tym roku jej przychody powinny wzrosnąć w porównaniu z rokiem ubiegłym o przynajmniej 10 proc. – do niemal 800 mln zł.

– Szacujemy, że liczba cudzoziemców przyjeżdżających do Polski na zabiegi zwiększy się do 275 – 280 tys. z 250 tys. rok temu – informuje Gosk.

Słaby złoty sprawia że Czesi, Niemcy i Słowacy mocno nakręcają handel w polskich  miejscowościach przygranicznych. Obroty zwiększyły położone blisko zachodniej i południowej granicy stacje benzynowe. Trudno się dziwić: w Czechach średnia cena benzyny Eurosuper 95 to w przeliczeniu 6,20 zł, a oleju napędowego 6,30 zł. – Ceny na czeskich stacjach utrzymują się powyżej 6 zł za litr już od dwóch miesięcy – mówi Urszula Cieślak z monitorującej rynek paliw firmy BM Reflex. W Niemczech jest jeszcze drożej: benzyna kosztuje 6,80 zł. – Są dni, gdy większość naszych klientów to Niemcy – twierdzi pracownik stacji benzynowej w Gubinie.

To samo jest w sklepach. W Kudowie-Zdroju na targowisko położone kilka kilometrów od granicy w soboty przyjeżdża nawet 50 – 60 czeskich autokarów. – Czesi kupują wszystko: od wędlin po meble. W porównaniu ze swoimi cenami na codziennych zakupach zyskują jakieś 20 proc. – opowiada Stanisław Gustaw, przewodnik turystyczny. – Mamy niemal czeski boom – przyznaje Jacek Król, prezes spółki Wodny Świat zarządzającej lokalnym aquaparkiem, gdzie Czesi to stale rosnąca grupa klientów.

W Cieszynie im bliżej świąt, tym dłuższe korki na ulicach, na których stoi pełno aut z czeską rejestracją. – Skalę tego wzrostu frekwencji trudno nawet określić, bo wiele osób przychodzi z czeskiej części miasta pieszo – opowiada Edyta Subocz, rzeczniczka władz miasta.

Z kolei w Bielsku-Białej i w Żywcu sklepy ogołacają Słowacy. Chętnie kupują m.in. sprzęt RTV i gospodarstwa domowego. – Z jednym Słowakiem porównywaliśmy ceny: za telewizor Samsung, który u nas kupił za ok. 3,3 tys. zł, u siebie musiałby zapłacić równowartość 4,5 tys. zł – twierdzi Paweł Więzik, ekspert działu IT bielskiego sklepu Euro RTV AGD.



POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę