Kontrowersyjna, paradoksalnie bardziej w Danii niż w Polsce, spółka wielkoprzemysłowego tuczu świń w Polsce POLDANOR opublikowała sprawozdanie finansowe za 2005 rok. „Na polskich świniach można całkiem nieźle zarobić” – to najtrafniejszy komentarz do sprawozdania, jaki ukazał się w duńskim dzienniku JydskeVestkysten.
Jak wynika ze sprawozdania kapitał własny spółki wzrósł w ubiegłym roku do 389 milionów koron, tj. o 45,5 milionów więcej niż rok wcześniej. To kapitał 81 duńskich producentów trzody chlewnej zrzeszonych w spółce Poldanor osiągnięty po 12 latach działalności w Polsce, pisze Mads Sandenmann w JydskeVestkysten. I jednocześnie zadaje sobie pytanie: Czy to intratny, nie budzący żadnych wątpliwości interes, czy też działalność oparta na budzących zastrzeżenia czy wręcz niedozwolonych metodach hodowli zwierząt? Albo ujmując sprawę inaczej: czy za dobrymi wynikami finansowymi firmy nie kryją się aby niedozwolone praktyki hodowlane bagatelizujące obowiązujące w Danii metody hodowli, łamiące przepisy prawa dotyczącego dobrostanu zwierząt, nieprzestrzeganie wymogów ochrony środowiska naturalnego, czy w końcu negliżującą w świetle emitowanych w duńskiej telewizji reportaży ignorancję i brak troski o zdrowie konsumentów kupujących mięso i wyroby przetworzone pochodzące z poldanorowskich ferm? Bowiem opinie dotyczące metod hodowli świń prowadzonych przez duńskich producentów poza granicami Danii są bardzo podzielone. Tak w rodzimym kraju akcjonariuszy Poldanoru, jak i w Polsce.
W 2005 roku Poldanor był zdecydowanie najszerzej nagłaśnianym przedsiębiorstwem w duńskich mediach. Wielokrotnie krytykowany przez duńską prasę, a szczególnie duński związek zawodowy 3F (drugi co do wielkości związek zawodowy w Danii). Głównie za skażanie środowiska naturalnego (przechowywanie gnojowicy w otwartych lagunach wielkości boiska piłkarskiego). Ponadto w trzech programach dokumentalnych emitowanych w duńskiej telewizji Poldanor został poddany ostrej krytyce nie tylko za nieprzestrzeganie duńskich wymogów ochrony środowiska, ale również niezgodne z prawem praktyki ordynowania leków podawanych świniom na należących do spółki fermach. Do tej kwestii odnosi się zresztą w przedsłowiu do raportu słowami „Den landbrugskritiske presse” – „Krytyczne stanowisko prasy w sprawach rolnictwa”, prezes spółki Tom Axelgaard, który podkreśla, że nie rozumie krytyki, jaka w ostatnich miesiącach przewinęła się w duńskiej prasie pod adresem Poldanoru. W jego opinii jest ona bezpodstawna. „W ostatnich latach zrobiliśmy wielki krok do przodu.” I dodaje: „Cała ta debata, którą obserwujemy w Danii dotycząca dopuszczalnej wielkości produkcji trzody chlewnej ma miejsce również w Polsce. Zmusza nas do spełnienia wielu wymogów natury formalnej w sytuacji, kiedy zamierzamy rozszerzyć hodowlę. Dlatego postanowiliśmy przez następne 3-4 lata inwestować w produkcję zielonej energii zamiast zwiększać produkcję zwierząt. Już w ostatnim roku oddaliśmy do użytku biogazownię,” mówi Tom Axelgaard, który na stałe mieszka w duńskim Outrup w zachodniej Jutlandii.
Ale wróćmy do sprawozdania. Duńska Gazeta Rolnicza w zamieszczonym artykule pod tytułem: „Długa i wyboista droga Poldanoru zakończona sukcesem” także podsumowuje działalność spółki. „Spójrz dokładnie na sprawozdanie finansowe firmy za 2005 rok,” pisze Christian Juel Joergensen. „Wokół działalności Poldanoru w Polsce nieco „skrzypiało” w ostatnich miesiącach - głównie w duńskich mediach. Ale suche liczby mówią tylko o pewnym, aczkolwiek istotnym, rozdziale historii spółki.” W świetle przedstawionego sprawozdania Poldanor odnotowuje w 2005 roku zysk rzędu 75,6 milionów koron - spadek o 44 % w porównaniu do roku poprzedniego (134,9 mln). Obroty firmy kształtują się na poziomie 290 milionów koron - spadek o 22,2 % w porównaniu do 2004 roku (372,7 mln). To, według Gazety Rolniczej, rezultat zmieniającego się kursu walut. Ale nie tylko. Trzeba zaznaczyć, że zysk 2004 roku był wynikiem niezwykle korzystnych polskich cen skupu trzody chlewnej. Tak więc niższe wskaźniki finansowe firma tłumaczy wahającymi się kursami walut oraz ceną skupu żywca wieprzowego. „Niskie ceny żywca negatywnie wpłynęły na wyniki finansowe firmy. Kiedy cena żywca spada o 20 duńskich groszy (oere)/kg, odbija się to negatywnie na naszym zestawieniu bilansowym średnio o ok. 3 miliony koron,” wyjaśnia prezes Poldanoru Tom Axelgaard. Ale jakby nie patrzeć na kluczowe elementy sprawozdania za 2005 rok przekraczają one dane z lat 2003 i 2002.
Tom Axelgaard jest zadowolony ze sprawozdania firmy, które w resumé ocenia jako „w pełni spełniające oczekiwania właścicieli spółki”. Rok 2005 był dobrym rokiem, bowiem 81 producentów trzody chlewnej i akcjonariuszy Poldanoru zdołało zwiększyć kapitał własny spółki do 389 milionów koron. Ponadto inwestycje spółki wzrosły z ok. 9,4 do 47 milionów koron. Jednocześnie liczba osób zatrudnionych na pełnych etatach wzrosła z 480 do 538. Zadłużenie firmy zmniejszyło się zaś z 172,4 do 104,5 milionów koron, podsumowuje duńska Gazeta Rolnicza, Landbrugsavisen.
Rezultaty finansowe spółki cieszą Hansa Aarestrupa, dyrektora Zrzeszenia Duńskich Producentów Trzody Chlewnej i skłaniają go do scharakteryzowania działalności Poldanoru jako przykładowej i godnej naśladowania. Działalności, która powinna być wzorcowym przykładem dla innych duńskich hodowców, którzy rozważają możliwość przeniesienia produkcji albo zainwestowania w fermy świń w Europie Środkowo-Wschodniej.
Jak podaje JydskeVestkysten według organizacji Danske Svineproducenter (organizacja zrzeszająca ok. 1700 duńskich producentów trzody chlewnej, którzy odpowiadają za 2/3 produkcji świń w Danii) ogólna skala duńskiej produkcji trzody chlewnej w Niemczech i Europie Środkowo-Wschodniej wynosi ok. 2 miliony świń rocznie. To produkcja skupiona w rękach 150 duńskich hodowców zrzeszonych w ok. 25 spółkach ulokowanych poza granicami kraju.
Anna Zalas Linkowska
29 kwietnia 2006
Dania