Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Na ostrzu noża

17 listopada 2003

Rzeźnicy z Opolszczyzny są zaszokowani wyemitowanym w czwartek przez telewizję filmem o męczeniu zwierząt podczas uboju.

W piątek w Ściborzu właściciele ubojni i zakładów przetwórstwa mięsnego oraz powiatowi lekarze weterynarii z całego województwa spotkali się z krajowym lekarzem weterynarii, Piotrem Kołodziejem. Tematem było przystosowanie zakładów do przepisów unijnych, ale najwięcej emocji wywołała czwartkowa projekcja filmu o zabijaniu świń w nieludzki sposób.

Ten film nakręcono w maju ubiegłego roku i nie wiem, jaki cel miało pokazywanie go akurat teraz –  zastanawiał się krajowy lekarz weterynarii. –  Dzisiaj, czyli w piątek rano, w tym zakładzie przeprowadzono kontrolę i nie stwierdziła ona żadnych uchybień.

Właściciele ubojni mieli na ten temat swoją teorię: Komuś zależy na tym, żeby zrobił się bałagan, bo chce wykończyć nasze zakłady –  powiedział dziennikarzowi "NTO" Wacław Sieja z Żytniowa koło Olesna.  Rzeźnicy nie są od znęcania się nad zwierzętami, a ubój nie ma prawa tak wyglądać, jak pokazali na tym filmie. Nie mam pojęcia, skąd wzięli te sceny. Może ktoś je zmontował? Franciszek Wącek prowadzi w Milowszczyźnie (powiat oleski) zakład przetwórstwa drobiu.  Media, a szczególnie telewizja, robią ostatnio więcej złego niż dobrego – uważa. – Przecież taki film to argument dla europejskich komisarzy, że w Polsce jest źle i nasze firmy trzeba pozamykać.

Tajemnicą poliszynela jest, że w wędliniarskim światku trwa wojna podjazdowa pomiędzy dużymi koncernami a niewielkimi rodzinnymi firmami. Te ostatnie czują się mocno zagrożone. Na rynku działa kilkadziesiąt dużych zakładów, które już od dawna nie są w polskich rękach –  mówi zastrzegający sobie anonimowość właściciel ubojni spod Nysy. One działają w zasadzie na pół gwizdka, bo 40 procent mocy przerobowych mają wolnych. Logika jest zatem prosta –  wmówić wszystkim, że tylko wielkie zakłady stać na to, by zapewnić odpowiednie warunku uboju, i skupić wszystko w swoich rękach. Jan Bagrowski, powiatowy lekarz weterynarii w Nysie, potwierdza, że liczba ubojni gwałtownie spada: - Kilka lat temu działały prawie przy każdej przetwórni, a dziś zostało ich w powiecie siedem –  wylicza.  Tylko w ubiegłym miesiącu zamknęły się trzy. Wszystkie zakłady przemysłu mięsnego muszą spełnić surowe wymagania sanitarne, ale ubojnie są pod szczególną kontrolą. Podczas każdego uboju jest obecny lekarz weterynarii –  zaznacza Jan Bagrowski.  Dlatego wykluczone jest, żeby gdziekolwiek mogło dochodzić do takiego męczenia zwierząt, jak przedstawiono w czwartek w telewizji. Zresztą nie wiadomo, jak to było kręcone. Parzelniki z wrzątkiem mają mieszadła. Po kilkusekundowej migawce trudno stwierdzić, czy chciała z niego uciec żywa świnia, czy też martwe zwierzę było wypychane przez mieszadło.

Rzeźnicy są rozeźleni i wystraszeni tym, że - jak twierdzą - ktoś przygotowuje na nich nagonkę: Od kilkudziesięciu lat prowadzę firmę, moi pracownicy mają ponad 20 lat stażu, a teraz zaczynam się bać plajty – powiedział wspomniany już rzeźnik spod Nysy. Wymaga się od nas milionowych nakładów na dostosowanie do norm unijnych. Tylko że tam firmy dochodziły do obecnego stanu przez kilkadziesiąt lat, a my mamy to zrobić w cztery. Całe to wprowadzanie europejskich norm wygląda na zwykłe czepianie się. Przecież nikt już nie kręci kiełbas na klepisku. Wszędzie są kafelki, czystość i nowoczesne urządzenia. Nie dajmy się zwariować –  prowadzimy zakłady mięsne, a nie laboratoria NASA. Piotr Kołodziej, krajowy lekarz weterynarii, nie krył przed rzeźnikami, że wiele masarni na Zachodzie unijnych norm jeszcze nie osiągnęło: - Jednak one już są w Unii, a was muszą tam przyjąć –  podkreślił.  Dlatego albo się dostosujecie, albo zamkniecie interesy. Oczywiście inaczej będą traktowane zakłady produkujące na rynek lokalny, a inaczej do innych krajów unijnych.

Tak to wygląda Ewa Gepert, prezes Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals, które nakręciło film o niehumanitarnym uboju świń:  To, co sfilmowaliśmy, nie jest tylko "wypadkiem przy pracy" czy "chwilowym niedopełnienie obowiązku". To rzeczywistość polskich ubojni i rzeźni. Pracuje się tam niedbale, na akord, a pogrążeni w pośpiechu i w znieczulicy pracownicy rzeźni mają w głębokim poważaniu ustawę o prawach zwierząt oraz unijne przepisy dotyczące humanitarnego uboju. Decyzja o nakręceniu tego filmu była poprzedzona szeregiem sygnałów od zaprzyjaźnionych lekarzy weterynarii o tym, że w rzeźniach zwierzęta są maltretowane, zarówno podczas uboju, jak i podczas transportu. Apelujemy do inspekcji weterynaryjnych i do powiatowych lekarzy weterynarii, aby zaostrzyli kontrole w ubojniach. Zaś w sprawie rzeźni spod Pucka, złożymy doniesienie do prokuratury.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę