Dokonań swojego resortu broni w Sejmie minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel. Posłowie debatują właśnie nad jego odwołaniem. PO i SLD zarzucają Jurgielowi, że resort pracuje bez planu, a działania ministra doprowadziły do bałaganu z wypłatami dopłat bezpośrednich.
Przemawiając w Sejmie Krzysztof Jurgiel podkreślił, że problemy z wypłatami unijnych pieniędzy dla rolników resort odziedziczył po rządach SLD. Minister ujawnił, że dokumentacja kartograficzna obszarów podlegających dopłatom została za czasów rządów SLD wykonana błędnie i można ją wyrzucić do kosza.
Szef klubu parlamentarnego PiS Przemysław Gosiewski powiedział, że przekazanie ministerstwa rolnictwa Samoobronie nie jest związane z pracą szefa tego resortu. Podkreślił, że Krzysztof Jurgiel jest bardzo dobrym ministrem i ma nadzieję, że resort będzie kontynuował jego politykę.
Przemysław Gosiewski powiedział, że resort rolnictwa przejdzie w ręce Samoobrony ponieważ tego wymaga zawarcie koalicji rządowej. Podkreślił, że partia Andrzeja Leppera to największy koalicjant Prawa i Sprawiedliwości.
Dokonań ministra Jurgiela bronił też poseł PiS Wojciech Mojzesowicz. Podkreślił, że Krzysztof Jurgiel wyczerpująco odpowiedział na pytania sejmowej komisji rolnictwa. Dodał, że komisja podkreśliła dobrą pracę ministra.
Potencjalni koalicjanci Prawa i Sprawiedliwości nie zajęli jednoznacznego stanowiska wobec wniosku PO. Tadeusz Dębicki z Samoobrony, która ma przejąć resort rolnictwa, właśnie Platformę obarczał winą za sytuację w rolnictwie.
Andrzej Fedorowicz z Ligi Polskich Rodzin powiedział, że jego klub ani nie chwali, ani też nie gani Krzysztofa Jurgiela. Posłowie LPR podejmą decyzję przed głosowaniem. Podobnie zachowa się klub PSL.
Do odwołania ministra przez Sejm wymagane jest 231 głosów. Głosowanie odbędzie się w czwartek, ale wniosek najpewniej przepadnie.