Zakupy zrobione w ubiegły wtorek przez Jarosława Kaczyńskiego w warszawskim sklepie przy ul. Żwirki i Wigury wywołały wielkie emocje. Wielu zarzucało mu, że celowo wybrał najdroższy sklep w okolicy. Postanowiliśmy sprawdzić, ile za "koszyk Kaczyńskiego" trzeba zapłacić w Małopolsce. Wynik: dużo taniej niż w stolicy.
Za chleb, 2 kg cukru, 1 kg mąki, 10 jajek, 1 kg jabłek, 2 kg ziemniaków i 1 kg piersi z kurczaka Kaczyński zapłacił ponad 55 zł. W Małopolsce do tej sumy najbardziej zbliżyliśmy się, robiąc zakupy w sklepie Zorza w Starym Sączu. Wydaliśmy prawie 48 zł. 2 kg cukru kosztowały tam ponad 14 zł! Choć jest u nas taniej niż w Warszawie, ceny i tak są wyższe, niż były jeszcze kilka miesięcy temu. Małopolanie mają dość drożyzny.
- Ceny? Jeśli ktoś zadaje takie pytanie, to mogę się tylko roześmiać, bo na płacz nie mam już siły - nie ukrywa zdenerwowania Jadwiga Banaś ze Starego Sącza. - Kupuję tylko niezbędne produkty, żeby nie ssało w żołądku z głodu. Nie ma mowy, żeby kupić sobie jakieś ubranie czy buty. W tej kurtce chodzę już od kilkunastu lat - mówi emerytka, która po 31 latach pracy dostaje 1100 zł miesięcznie. Przy takich dochodach mieszkanka Starego Sącza próbuje szukać tanich sklepów.
Kłopot mają też krakowianie. - Zakupy są teraz dużo droższe. Kupiliśmy zaledwie siedem artykułów, małą paczkę pieluch, słodycze, owoce... i zapłaciliśmy przeszło 60 zł. Jednak nie wariujemy i nie mamy zamiaru kupować 30 kg cukru na zapas - mówi Adam Wierciński, którego spotkaliśmy w Carrefourze w Plazie.
Prawie potwierdziło się przypuszczenie prezesa PiS, że najtaniej jest w Biedronce. Ten dyskont zajmuje w naszym zestawieniu drugie miejsce od końca. Taniej było tylko w sklepie w Radgoszczy (pow. dąbrowski). Wydaliśmy tam 40 zł 14 gr.
Ogólnie małym sklepom trudno jednak konkurować z supermarketami pod względem cen. - W osiedlowych sklepach jest drogo - stwierdza Maria Murzyn, 47-letnia gospodyni domowa z Zakopanego. - Nikt tam nie robi pełnych zakupów. Ja na przykład raz w tygodniu kupuję w Biedronce, a dopiero jak mi czegoś zabraknie, idę dokupić do spożywczaka - przyznaje. Małopolanie zastanawiają się, ile jeszcze potrwa drożyzna. - Wszystko idzie w górę, oprócz naszych wypłat. U nas ceny nie są jeszcze takie tragiczne, ale kto wie, co będzie za miesiąc czy dwa - mówi Stanisława Świątek, mieszkanka Radgoszczy.
Zdaniem Ireneusza Jabłońskiego, eksperta ds. ekonomii z Centrum Adama Smitha, nasze zarobki rosną, niestety, ich wzrost nie nadąża za szalejącymi w sklepach cenami. Te są coraz wyższe z kilku powodów.
- Wpływ na rosnące ceny miała podwyżka podatku VAT na początku roku - wyjaśnia Jabłoński. - Kolejnym powodem jest wzrost cen cukru. Dodaje się go do wielu produktów - dodaje ekonomista. Zauważa, że ceny winduje też niepewna sytuacja na świecie. Konflikty na Bliskim Wschodzie i kataklizm w Japonii stanowią pretekstem dla spekulantów do podnoszenia cen ropy i zboża. Przez to drożeją transport, produkty zbożowe i np. drób, który jest karmiony ziarnami zbóż.
Ekonomista jest jednak przekonany, że ceny w końcu spadną. - Na przykład zboża kilka lat temu były zdecydowanie droższe. Kiedy rynek się ustabilizował, poszły w dół - przypomina Jabłoński. - Musimy przeczekać trudny okres.
Ekonomista nie chce prognozować, kiedy ceny zaczną spadać . Nie jest to na pewno kwestia dni ani tygodni. - Aby ceny zmalały od razu, rząd musiałby obniżyć podatki. Na to nie ma co liczyć - przyznaje szczerze Jabłoński.