Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Mają prąd - nic nie płacą!

20 stycznia 2009
Czy można w gospodarstwie mieć prąd i nic nie płacić? Okazuje się, że można, czego najlepszym przykładem jest całkiem spore gospodarstwo ekologiczne Andrzeja Czecha* w Bieszczadach, opisane w grudniowym (22 grudnia 2008 r.) wydaniu „Gazety Wyborczej”. Gospodarstwo ma 65 hektarów, dwa budynki gospodarcze i pensjonat o powierzchni 300 metrów kwadratowych, który jest jednocześnie budynkiem mieszkalnym. Do tego 19 koni, dwa psy i dwa koty. Zużycie prądu – około 100 kilowatogodzin miesięcznie. Zasilanie – amerykańska turbina wiatrowa o mocy trzech kilowatów i jednokilowatowe  włoskie panele fotowoltaiczne, popularnie nazywane bateriami słonecznymi.

Czy to wystarczy na całoroczną obsługę dużego gospodarstwa agroturystycznego? Wieloletnie doświadczenie dowodzi że tak. Wiatrak ma śmigło o średnicy ponad trzech metrów i by dobrze, efektywnie dostarczać prąd potrzebuje wiatru powyżej 3,5 m na sekundę. Latem, przy słonecznej pogodzie panele, o łącznej powierzchni około 8 m kwadratowych, umieszczone na tzw. soltracku, czyli urządzeniu, które ustawia je cały czas do słońca, produkują tyle prądu, że  powstaje jego nadprodukcja. I do tego oba źródła dostarczające energię wzajemnie się uzupełniają – jeśli latem brakuje wiatru to świeci słońce, jesienią i zimą z kolei mocniej niż latem wieje wiatr,  a wówczas 90% energii pochodzi z turbiny wiatrowej. Ale to nie wszystko – wodę użytkową podgrzewają kolektory słoneczne zaś zimą – piec na drewno.
Gospodarze, jak przystało na gospodarstwo ekologiczne, sami mocno przyczyniają się do ograniczania zużycia energii. Pompy czerpiące wodę z głębokiej studni mają tzw. miękki start, czyli stopniowo zwiększające  pobór mocy, lodówki i pralki są energooszczędne (oznaczone symbolem A lub A+), zamiast zwykłych – żarówki energooszczędne. Zamiast zwykłego komputera – laptop – bo też ma wielokrotnie niższe zużycie prądu, niż zwykły komputer.  Do tego wydajniejsze niż zwykłe ogrzewanie podłogowe domu. Są i kaloryfery – uruchamiane, gdy  na zewnątrz mróz  przekracza minus 10 stopni. W ten sposób miesięczne zużycie wynosi nie 300 lecz 100 kWh.
Jest jeszcze coś, co pomaga racjonalnie gospodarować energią, czego brakuje w zwykłych domach - czujniki i wskaźniki pokazujące na ekranie laptopa bieżące zużycie prądu i zapasy energii (mocy).  
Całość „systemu” kosztowała 80 tys. zł. Gdyby chcieć doprowadzić prąd kablem – to koszt wyniósłby co najmniej 20 tys. zł. Koszty tak, czy siak są wysokie i zwrot poniesionych wydatków  nastąpi, przy obecnych cenach prądu, nie szybciej jak dopiero po 20 a może i 30 latach. Jest jednak sposób na znaczne obniżenie, czytaj zwrot ponoszonych kosztów, a instytucją powołaną do tego mogłyby być np. fundusze ochrony środowiska, Ekofundusze i wreszcie fundusze unijne. Andrzej Czech przed podjęciem inwestycji interesował się możliwością skorzystania z dofinansowania, ale przekonał się, że otrzymanie wsparcia jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. I coś w tym jest!
* Andrzej Czech jest doktorem biologii, absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, specjalistą zajmującym się życiem bobrów. Prowadzi w Bieszczadach gospodarstwo ekologiczne i pensjonat oznaczony pięcioma zielonymi gwiazdkami.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę