Czy pamięć jest wybiórcza? Dlaczego lepiej pamiętamy zdarzenia sprzed lat, niż te sprzed chwili? Czy to dlatego, że im jesteśmy starsi w mniejszym stopniu odczuwamy chwilę, czy dlatego, że z biegiem lat zaciera się sensoryczność odbioru, czy może po prostu to realia nie pozwalają na kontemplację? Zdaje się, że to dojrzałość i rzeczywistość zabijają dziecko, zabijają wrażliwy odbiór świata, zabijają pamięć.
Doskonale pamiętam bowiem wymarzone gwiazdkowe prezenty sprzed lat, gorączkę przedświątecznych przygotowań i atmosferę świąt. Pamiętam zapachy i smaki, pamiętam uderzenia serca, podniecenie jakie ogarniało moją dziecięcą duszę. Pamiętam mistykę tego czasu. A nie do końca jestem pewna co działo się rok, dwa lata temu. Jedyne co zakodowałam to ulotność tej chwili, gonitwę i hałas w halach supermarketu. Obawiam się, że jestem przedstawicielką ostatniego pokolenia, które będzie jeszcze pamiętało prawdziwe święta. Na nic zda się teoria o wybiórczości pamięci, gdy nie będzie z czego wybierać.
Święta Bożego Narodzenia stały się marketingowym produktem, ludzie zaś ofiarami reklamowej kampanii. Już od listopada uczestniczymy w żałosnej manifestacji pseudo-szczęśliwości. Zaraz po Halloween wystawy sklepów rezygnują z podświetlonych dyń, a wypełniają się światełkami, bombkami, saniami i Mikołajami. Ci ostatni – sztucznie uśmiechnięci białobrodzi starcy w czerwonych płaszczach – są zresztą wszędzie: na ulicach, w sklepach, w radiu, w telewizji – ale, co najgorsze, coraz rzadziej symbolizują świąteczną radość. Owszem: magię świąt... tyle, że nie o ich czar tu chodzi, a o "czar" najbardziej znanego amerykańskiego napoju.
Marketing ogarnął święta nim zdążyliśmy to zauważyć, wprawdzie jeszcze nie w tak makabrycznym stopniu jak na Zachodzie, ale jesteśmy na najlepszej drodze ku temu. Zamiast zapachu ciast, wanilii i choinki, dźwięku kolędy śpiewanej przy świątecznym stole, opowieści o mówiących ludzkim głosem zwierzętach – mamy zapach świerku, wydobywający się z odświeżacza powietrza (zakupionego w przedświątecznej promocji), dźwięk wszechobecnych kolęd śpiewanych przez gwiazdy lub nie-gwiazdy polskiej estrady. Mamy bełkot z telewizora, premierę świątecznego filmu w multipleksie, pamięć o gigantycznych kolejkach i hałasie w super lub hipermarkecie (na czym właściwie polega różnica?), ciążące wspomnienie o kredycie zaciągniętym na świąteczne zakupy oraz pytanie: dlaczego w koszyku znowu znalazło się tak wiele, tak naprawdę niepotrzebnych rzeczy?
Czy już nie wiemy jak cieszyć się w trakcie Świąt, czy nie chcemy, a może nie potrafimy, nie możemy... nie pamiętamy?
Cóż więc pozostało. Myślę, że nadzieja, że nie zapomnimy przynajmniej o istnieniu Świąt Bożego Narodzenia. Może kiedyś, jakaś moda na zwrot ku temu co tradycyjne, co najbardziej prawdziwe sprawi, że znowu zaczniemy je rzeczywiście odczuwać, po ludzku. I wiara, że jednak w zaciszu domu w dzień wigilijny / Przy wejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie, / Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny, / Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie (Cyprian Kamil Norwid).
Mimo wszystko życzę zdrowych, radosnych, obfitych w miłość i rodzinne ciepło Świąt Bożego Narodzenia.