W ciągu kilku lat większość tradycyjnych liczników prądu powinna zostać zastąpiona tzw. inteligentnymi. Nowe urządzenia będą samodzielnie przekazywały dane o zużyciu energii. Klienci mają jednak wiele obaw. Zastanawiają się, czy za pośrednictwem licznika ktoś mógłby ustalić, kiedy ich nie ma w domu. Nowych urządzeń jest już w kraju kilkaset tysięcy, zaś problem ochrony danych nie jest uregulowany prawnie.
Ministerstwo gospodarki właśnie pracuje nad rozwiązaniami prawnymi (w porozumieniu m.in. z Głównym Inspektorem Danych Osobowych – GIODO). Informacje z liczników mają być chronione tak samo jak dane osobowe, a dostęp do nich - bez zgody zainteresowanego - będzie ściśle ograniczony. GIODO postawił też warunek, by odczyt następował najczęściej raz na 15 minut. Operatorzy podkreślają jednak, że stosowana przez nich technologia ma ograniczenia, które powodują, że informacja z licznika nie jest dostępna online.
Tłumaczą, że licznik mierzy wyłącznie ilość energii zużywanej przez wszystkie urządzenia. Na podstawie tych danych nie można rozpoznać, który sprzęt jest aktualnie włączony. - W wyniku analizy danych nie można też wyciągać wiarygodnych wniosków dotyczących zachowań odbiorców. W pozyskiwanych z liczników danych nie ma informacji, takich jak nazwiska odbiorców czy miejsce ich zamieszkania - oceniła w komunikacie spółka Energa-Operator.
Dystrybutorzy przekonują też, że klienci bardzo szybko odczuwają korzyści z posiadania inteligentnego licznika, który np. informuje konsumenta o zużyciu.
Na przykład dane Energi z testu konsumenckiego z udziałem 1244 gospodarstw domowych w Kaliszu okazały się jeszcze lepsze. Okazało się, że tylko wprowadzenie różnych cen energii elektrycznej o różnych porach doby ogranicza zużycie o 5-14 proc. Natomiast możliwość redukcji poboru mocy na sygnał operatora sieci daje nawet 30 proc. oszczędności zużycia - wynika z informacji Energa-Operator.