"Życie Warszawy": Polscy posłowie wkuwają angielskie słówka, uczą się gramatyki, łamią język na głosce "th". Czasu mają niewiele. Wybory do Parlamentu Europejskiego już za pięć miesięcy.
Do czego posłowi potrzebny jest angielski? Oczywiście do wystąpień w instytucjach europejskich. Eugeniusz Kłopotek z PSL, który jest obserwatorem przy Parlamencie Europejskim, przyznaje, że zawsze ma przy sobie podręcznik do angielskiego i w wolnych chwilach uczy się nowych słówek. Większość parlamentarzystów z PSL deklaruje, że zna przynajmniej jeden język obcy na średnim poziomie.
Do nauki angielskiego zachęca też swoich działaczy przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper. Zastrzega jednak, że ci, którzy poważnie myślą o polityce, wcale nie muszą uczyć się języków obcych. "Przecież najważniejsze sprawy dla polskiego polityka dzieją się w kraju" - twierdzi Lepper.
Kierownictwo SLD wielokrotnie zaznaczało, że do Parlamentu Europejskiego wystawi tylko kandydatów biegłych w angielskim lub francuskim. Na razie nie wiadomo jednak, ilu posłów Sojusz i w jaki sposób, radzi sobie z językiem obcym.
Kluby Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej polecili swoim posłom wypełnienie specjalnej ankiety dotyczącej znajomości języków obcych. Wszyscy posłowie PO deklarują, że znają jakiś język zachodni, choć na różnym poziomie. 90 procent zna lub rozumie angielski, z czego jedna trzecia włada nim perfekcyjnie.
Rzecznik PiS Adam Bielan z rozbawieniem wspomina, jak podczas którejś ze służbowych podróży samolotem jeden z polskich posłów na każde pytanie stewarda odpowiadał tak samo: "Beer?".