Mieliśmy tragiczne żniwa, ale nie aż tak złe, by mąka i jej przetwory podrożały do obecnego poziomu - mówił wczoraj Andrzej Lepper. Uważa, że za wzrost odpowiadają młynarze i piekarze, którzy wykorzystali zamieszanie na rynku zbóż do podniesienia cen. Według Leppera rolnicy rzeczywiście zebrali w tym roku w Polsce o blisko 20-30 proc. mniej ziarna, ale w całej UE zbiory będą niższe tylko o 3,6 proc., a pszenicy chlebowej Unia zbierze nawet więcej niż przed rokiem. Do tego w magazynach UE są zapasy ziarna, w Polsce - ok. 360 tys. ton.
Lepper przypomniał, że zwrócił się do Unii o zgodę na sprzedaż tych rezerw na naszym rynku i jest przekonany, że ją uzyska. Do tego możemy importować pszenicę z Czech, Słowacji czy Węgier, mamy też kontyngenty z Ukrainy. Dlatego jego zdaniem braku zbóż na wspólnym rynku nie będzie, a ceny będą stabilne. Zaapelował do rolników, tych, którzy zebrali ziarno dobrej jakości i teraz trzymają je w magazynach, licząc na dalszy wzrost cen, by dłużej nie czekali. Mogą się bowiem przeliczyć i stracić, jeśli UE uruchomi rezerwy.
Adam Tański, prezes Polskich Młynów, największego producenta mąk, twierdzi z kolei, że zboże podrożało o 50 proc. w porównaniu z lipcem, dlatego zdrożała też mąka. - Kupujemy pszenicę po 590 zł za tonę, a ta z Czech czy Słowacji kosztuje 630-640 zł - mówił. Zaznaczył, że brakuje dobrej pszenicy chlebowej.
Według młynarzy cena pszenicy może dojść do 700 zł za tonę. Zależy to od tego, ile zboża z zapasów Bruksela zdecyduje się wyeksportować poza UE. Może także zdecydować np. o zniesieniu ceł na pszenicę z krajów trzecich.