Ceny farmaceutyków należą u nas do najniższych w Europie. Eksperci twierdzą, że muszą one wzrosnąć. Za opakowanie leku krajowego płacimy teraz średnio niespełna 8 zł, zagranicznego 25 zł
Zajmujemy drugie miejsce na świecie, po Francuzach, pod względem liczby zużywanych opakowań leków przypadających na jednego mieszkańca. Nasz rynek farmaceutyczny, wart prawie 19 mld zł, należy do największych w Europie. Wiele nas jednak różni od krajów zachodnich. Polski pacjent leczony jest przede wszystkim starszymi, a co za tym idzie tańszymi preparatami.
- Być może to jedna z przyczyn tak dużego spożycia farmaceutyków. Starsze preparaty są często mniej skuteczne - mówi Piotr Kula, prezes PharmaExpert, firmy badającej rynek farmaceutyczny. Jego zdaniem coraz chętniej zaczniemy sięgać po droższe nowoczesne leki.
- Kluczowymi lekami wielu firm innowacyjnych w Polsce są często preparaty, których w Unii praktycznie już nikt nie kupuje - przyznaje Maciej Gajewski, dyrektor ds. polityki zdrowotnej w MSD Polska, polskim oddziale amerykańskiego koncernu Merck.
Przyczyną jest to, że te nowsze nie trafiają na listy refundacyjne. Te zdominowane są u nas przez generyki, czyli tańsze kopie leków oryginalnych. Duży udział generyków w rynku farmaceutycznym zaostrza konkurencję, a co za tym idzie powoduje obniżki cen.
- Właśnie z powodu rosnącej konkurencji w ostatnim czasie zostały obniżone ceny urzędowe aż 52 naszych leków refundowanych - mówi Barbara Misiewicz-Jagielak, kierownik ds. polityki cenowej w Polpharmie.
Polska jest uważana za jeden z najtańszych krajów, jeśli chodzi o medykamenty. Te same leki kosztują u nas niekiedy nawet o kilkadziesiąt procent mniej niż na Zachodzie. Zdaniem osób związanych z branżą tak niskie ceny nie mogą się jednak utrzymywać w nieskończoność.
- To niemożliwe chociażby dlatego, że rosną ceny surowców. Z tego powodu w ostatnich dwóch latach podnieśliśmy nieznacznie ceny niektórych preparatów - mówi Alicja Hamkało, rzecznik wrocławskiej firmy Hasco-Lek.
- Przy dużej presji cenowej producenci będą ograniczać wydatki na badania i rozwój, a tym samym w Polsce nie będą tworzone nowe leki, które mogłyby skuteczniej leczyć - dodaje Anna Maciejewska, dyrektor ds. współpracy w firmie Adamed.
Na razie spółka korzysta z możliwości zwiększania zarobków, jakie tworzy eksport. - W większości krajów, do których sprzedajemy nasze leki, możemy uzyskać wyższe ceny. Dotyczy to także państw z naszego regionu. Dobrym przykładem są Węgry, gdzie ceny naszych preparatów są nawet o kilkadziesiąt procent wyższe niż w Polsce - mówi Anna Maciejewska.
Z koniecznością obniżenia cen leków muszą się natomiast liczyć międzynarodowe koncerny, sprzedające leki w naszym kraju.
- Nasze preparaty produkowane na rynek brytyjski są tam znacząco droższe niż w Polsce. Wprowadzenie w Polsce cen na takim poziomie, jak w innych krajach Europy, sprawiłoby, że przestalibyśmy być na tym rynku konkurencyjni - przyznaje Małgorzata Michałków, kierownik ds. medycznych i rejestracji w GlaxoSmithKline Consumer Healthcare.
Z drugiej jednak strony działaniom międzynarodowego koncernu obniżającego ceny w jednym z krajów Unii zagraża import równoległy. Dlatego nie wszystkie firmy decydują się na regionalizację polityki cenowej.
- Gdyby różnica cen w obrębie UE, gdzie panuje wolny przepływ towarów, była zbyt duża, firmy zajmujące się importem równoległym kupowałyby lek tani np. w Polsce i sprzedawały go znacznie drożej np. w Niemczech. Działania takie prowokują straty firm międzynarodowych - mówi Maciej Gajewski. Dlatego MSD wprowadza jednolite ceny we wszystkich krajach europejskich.