Rybacy zamiast łowić ryby stoją w portach, bo nie opłaca im się wychodzić w morze. Ceny skupu ryb nie zmieniły się od 10 lat. Koszty w tym czasie - jak wyliczyli armatorzy - wzrosły o 300%! Za litr paliwa trzy lata temu rybacy płacili niecałe 60 groszy, dziś prawie 2 złote. A za kilogram dorszy rybak nadal dostaje 5 złotych. Mimo to my, konsumenci w sklepie musimy zapłacić średnio 4 razy więcej.
Kołobrzeski port zamarł. Wszystkie kutry i łodzie stoją. Rybacy, którzy 4,5 miesiąca czekali na koniec okresu ochronnego na dorsze liczyli, że teraz odrobią straty. Przeliczyli się. Ceny dyktują skupujący i niewiele wskazuje na to, żeby chcieli płacić rybakom więcej. Witold Iwan, całe życie związał z rybołówstwem. Ten rok jest najgorszy w jego karierze. Nie on jeden myśli o wycofaniu się i zezłomowaniu jednostki. Szansą na uregulowanie rynku rybnego są centra pierwszej sprzedaży ryb.
Miały być gotowe już ponad rok temu, prace się jednak przeciągają. Organizacje rybackie same decydowałyby tu o cenach ryb. Uruchomienie centrów pierwszej sprzedaży ryb na pewno poprawi sytuację rybaków, będą mieli większy wpływ na ceny. Pytanie tylko czy wyższe ceny dla rybaków nie będą oznaczały jeszcze wyższych cen w sklepach rybnych. Bo klienci już teraz narzekają. Za kilogram dorszy w Koszalinie trzeba zapłacić nawet 18 złotych. Taniej jest na przystani. Niestety niewielkie to pocieszenie dla mieszkańca na przykład Szczecina.