W gospodarstwach rybackich dobiegają końca jesienne odłowy karpia. Ze stawów ryby w odpowiednich klasach wielkościowych trafiają do wodnych magazynów, gdzie do połowy grudnia będą oczekiwać na przedświąteczną sprzedaż - czytamy na stronie NaszDziennik.pl. W opinii hodowców w tym roku na wigilijnych stołach karpi nie powinno zabraknąć.
Polska od lat jest jednym z największych producentów karpi w Europie, a tradycje hodowlane tego gatunku sięgają nawet X-XI wieku. Jednak od kilku lat produkcja karpia konsumpcyjnego w Polsce systematycznie spada.
W ubiegłym roku wyprodukowaliśmy pomiędzy 13 a 15 tys. ton tej smacznej ryby a poziom ten jest porównywalny z produkcją chociażby pstrąga. To znacznie mniej niż jeszcze przed 10 czy 15 laty, kiedy produkcja karpia w Polsce sięgała 25 tys. ton.
Wynika to z powodu ryb sprowadzanych z zagranicy, ale także rozproszenia zapotrzebowania rynkowego na ryby w ogóle, gdzie oferta jest bogatsza niż przed laty. Mniej jest także konsumentów, którzy decydują się na kupno karpia żywego i przygotowywanie ryby w warunkach domowych.
Na spadek produkcji karpia wpływ ma także niesprzyjająca pogoda, deficyt wody, drożejące pasze, infekcje bakteryjne oraz wirus KHV, który do Polski przywędrował wraz z kolorowymi ozdobnymi karpiami koi sprowadzanymi do oczek wodnych z Izraela. Wirus ten w ubiegłym roku zdziesiątkował populację karpia na stawach u jednego z największych Polskich hodowców w Sosnowicy na Lubelszczyźnie.
Nie bez znaczenia pozostaje też działalność drapieżników i ptaków, które penetrują stawy w poszukiwaniu pożywienia. Szacuje się, że w Polsce żyje ok. 130 tys. kormoranów, które rocznie wyjadają ponad 10 tys. ryb, za które hodowcom nie przysługuje żadne odszkodowanie.
Ponadto, kiedy krajowi producenci walczą o godziwe ceny importerzy nie zasypują gruszek w popiele i robią swoje. Dlatego jednym z największych problemów rodzimych hodowców karpi wciąż pozostaje konkurencja zagraniczna a zwłaszcza zalewanie rodzimego rynku nadwyżkami produkcyjnymi z Czech czy Litwy i to po znacznie niższych cenach. W konsekwencji powoduje to straty polskich gospodarstw rybackich, którym - jak w ubiegłym roku - pozostają nadwyżki produkcyjne.
Jak podkreśla w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl Tadeusz Róg, wiceprezes Towarzystwa Promocji Ryb Pan Karp generalnie br. był dla hodowców dość przeciętny, ale ryb na świątecznych stołach nie powinno zabraknąć.
– Oprócz cen paliw i kosztów pracy, które stale rosną można powiedzieć, że ten rok ułożył się dla hodowców nie najgorzej. Natomiast jak to się przełoży na ilość odłowionych ryb, różnie to w poszczególnych gospodarstwach rybackich wygląda– ocenia Tadeusz Róg.
W tej sytuacji trudno przewidzieć jak będzie wyglądała przedświąteczna sprzedaż, bo jak podkreśla nasz rozmówca w ubiegłym roku hodowcom nie udało się sprzedać całości swojej produkcji i znaczna część z powrotem trafiła do stawów. To z kolei może się przełożyć na tegoroczne niepokoje rynkowe. Dotyczy to nie tylko producentów, ale również pośredników, sprzedawców bezpośrednich, sklepów, marketów itp., którzy wspominając ubiegłoroczne doświadczenia z pewnym niepokojem i rezerwą myślą o zbliżającej się sprzedaży.
- Nie wiadomo jak zareaguje rynek ze strony popytu, nie wiadomo też jak konsumenci, którzy dużo ostrożniej niż kiedyś wydają pieniądze, podejdą do przedświątecznych zakupów? To może się przełożyć na mniejsze zakupy, ale też na oczekiwanie niższych cen, co z kolei może przynieść straty hodowcom – uważa wiceprezes Towarzystwa Promocji Ryb Pan Karp.
W ocenie specjalistów tegoroczne warunki klimatyczne sprzyjały też hodowcom z krajów ościennych, którzy przed Wigilią z pewnością będą starali się sprzedać swój towar w Polsce.
- To dodatkowy ból głowy dla polskich hodowców – uważa wiceprezes Róg. Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku na polski rynek trafiła rekordowa ilość ryb z Czech i Litwy. Sygnały wskazujące, że produkcja karpia będzie niższa od średniej wieloletniej nakłoniły wielu przedsiębiorców, importerów a także producentów czeskich i litewskich do umieszczenia na naszym rynku swoich nadwyżek produkcyjnych.
W efekcie podaż przekroczyła popyt i na rynku pozostało dużo ryb, które przysporzyły kłopotów zarówno handlowcom jak i producentom. W związku z tym pod dużym znakiem zapytania jest zapotrzebowanie konsumentów. Na szczęście w br. hodowcom nie dał się we znaki wspomniany już wirus KHV. Tym bardziej, że w Polsce wciąż brakuje skutecznych rozwiązań finansowych zabezpieczających w pełni producentów ryb przed skutkami tej choroby, która może zagrozić każdemu gospodarstwu.
Karp to wciąż Polska tradycja, ale niestety spożywamy go zbyt mało. Nie bez znaczenia jest także konkurencja, jaką dla polskiego karpia stają się ryby egzotyczne. Ponadto zmieniają się preferencje rynkowe a ludzie kupują karpia w znacznej ilości, w formie już przetworzonej.
To powoduje, że firmy przetwórcze nie są w stanie wprowadzić na rynek w stosunkowo krótkim czasie tak dużej ilości świeżo przetworzonego karpia, którego zastępują filety z wątpliwej jakości i walorów smakowych czy odżywczych azjatyckie pangi czy tilapie. Warto przypomnieć, że ryby, a zwłaszcza karp są źródłem cennego łatwo przyswajalnego białka, nienasyconych kwasów tłuszczowych, witamin A i D3, a także mikroelementów i fosforu.
Spośród wszystkich gatunków karp wyróżnia się także dodatkowymi zaletami, a warunki hodowli stawowej sprawiają, że jego mięso jest jednym z bardziej bezpiecznych, nie zagraża mu kumulacja substancji toksycznych pochodzących ze środowiska zewnętrznego. Ponadto doświadczenie i wiedza polskich hodowców gwarantują, że karpie spełniają oczekiwania smakoszy i wszystkich, którzy poszukują zdrowej naturalnej żywności. Jedni wolą karpia o wadze 1-1,2 kg inni 1,4-1,6 kg, a są i tacy, którzy gustują w rybach dwukilogramowych i większych.
Dlatego gospodarstwa rybackie przygotowały ryby w różnych klasach wielkości, co pozwoli zaspokoić nawet najbardziej wybredne gusta. Warto jednak pamiętać, że zanim karp trafi na świąteczny stół wymaga 3 lat hodowli.
W większości gospodarstw odłowy już się zakończyły a odłowione karpie trafiły już do magazynów rybnych - stawów, gdzie nie będą już karmione. W ten sposób stracą nadmiar tłuszczu, a ich mięso zyska na walorach smakowych. Pozostałe przeznaczone do dalszej hodowli umieszczane są w tzw. zimochowach gdzie spędzą zimę.
Tegoroczne ceny karpi nie powinny znacząco odbiegać od ubiegłorocznych. Ostatecznie zdecyduje o tym podaż i walka konkurencyjna, co najlepiej widać w innych segmentach rynku, gdzie trwa wojna na promocje i o przetrwanie. Branża rybacka, a karp w szczególności nie jest tu żadnym odosobnieniem i ten segment także podlega zmianom rynkowym. Stąd można spodziewać się zarówno walki konkurencyjnej pomiędzy dostawcami, czyli producentami bezpośrednimi ryb jak również między firmami zajmującymi się handlem, dużymi sieciami handlowymi itp. Oby na tej – miejmy nadzieję zdrowej walce konkurencyjnej wygrywał klient.
8993285
1