Kraje naszego regionu, które przeszły transformację borykają się z problemem wysokiego bezrobocia. Choć nastąpił szybki wzrost gospodarczy, nie wszystkim udało się z niego skorzystać. Ludzie zwalniani w restrukturyzujących się przedsiębiorstwach nie zawsze byli w stanie znaleźć nowe zatrudnienie, gdyż ich kwalifikacje często okazywały się niedostateczne.
Najniżej płatne miejsca pracy powstawały w szarej strefie, podaż pracy skoncentrowała się wokół największych miast - marginalizując resztę obszaru państw. Płace tych, którzy mieli zatrudnienie rosły i w efekcie dopracowaliśmy się rozwarstwienie dochodów.
Choć problem bezrobocia jest w Polsce największy spośród nowych krajów Unii Europejskiej, to możemy się pocieszyć, że "inni mają gorzej". Rozwarstwienie dochodów w naszym kraju jest bliskie średniej państw OECD - bogaci są prawie cztery razy bardziej majętni od najbiedniejszych (dane z 2004 r.). W Rosji ten wskaźnik wynosi ponad 11. Jednocześnie kwitnie tam szara strefa, choć oficjalne statystyki bezrobocia nie wyglądają najgorzej.
Autorzy raportu przekonują, że należy zmienić sposób patrzenia na problemy rynku pracy. Chodzi o to, że nie można koncentrować się na prostym pomaganiu bezrobotnym - szkoleniach, zasiłkach itp. Na nic się one zdadzą jeśli nie będzie popytu na pracę, czyli nie będą powstawały nowe miejsca pracy.
Konieczne jest zadbania o klimat inwestycyjny. Stworzenie warunków przyjaznych wchodzeniu na rynek całkiem nowych firm, bo to w nich powstaje 25-50 proc. wszystkich nowych miejsc pracy – mówi współautor raportu Jan Rutkowski.
A co decyduje o korzystnym klimacie? Z badań Banku Światowego i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju wynika, że najważniejsze bariery na jakie napotykają nasi przedsiębiorcy to trudny dostęp do finansowania, wysokie podatki i niestabilność makroekonomiczna. W porównaniu z innymi krajami dużo gorzej oceniane są przepisy regulujące rynek pracy, w tym wysoki tzw. klin podatkowy. To różnica między tym ile pracownik kosztuje pracodawcę a tym co dostaje on do kieszeni.
I tutaj właśnie tkwi pułapka administracyjnej walki z bezrobociem. Jeśli programy walki z bezrobociem i świadczenia dla niepracujących (także renty, które często są substytutem zasiłku dla bezrobotnych) są finansowane z narzutów na płace, to podnosi to koszty zatrudnienia pracownika. Firmy mniej chętnie zatrudniają i mamy jeszcze więcej bezrobotnych – przekonuje Jan Rutkowski. Poza tym wysokie świadczenia dla niepracujących utrwalają bezrobocie i niską aktywność zawodową.