Brak opadów i związana z tym susza dają się we znaki zwłaszcza na południu kraju, ale praktycznie wszędzie brak wody zaczyna być poważnym problemem. Wysychają źródła i małe rzeki, występują problemy z zapewnieniem dostaw wody wodociągami dla mieszkańców. Cierpi też rolnictwo, a największych problemów mogą spodziewać się producenci warzyw.
Do tej pory właściciele wielu gospodarstw ogrodniczych ratują się podlewaniem upraw, część ma zresztą w tym celu wybudowane specjalne instalacje nawadniające. Ale i w nich może zabraknąć wody, zwłaszcza gdy ktoś korzysta z sieci wodociągowej, gdyż część gmin już zapowiada czasowe wyłączenia dostaw wody czy nawet jej racjonowanie i wtedy w pierwszym rzędzie wprowadza się zakaz podlewania trawników i upraw warzywnych nawet w niedużych przydomowych ogródkach. – Mam nadzieję, że w razie problemów z wodociągiem nie zabraknie wody w studni i będzie czym podlewać warzywa – mówi Wojciech Kowalczyk, właściciel prawie hektarowej plantacji warzyw. – Większość warzyw już zebrałem, ale ten kawałek jeszcze został, a bez nawadniania już dawno wszystko by wyschło – dodaje.
Susza może więc spowodować zmniejszenie produkcji warzyw.
– Mniejsze będą plony, gorsza będzie ich jakość, a co za tym idzie, takie jarzyny gorzej będą się przechowywać zimą – twierdzi agronom Andrzej Plichta. – Dużą część warzyw rolnicy zbierają z pól w październiku czy nawet w listopadzie, ale pod warunkiem, że nie ma suszy i warunki wegetacji są normalne – wyjaśnia.
Sytuacja pogarsza się tymczasem z każdym dniem. W ubiegłym tygodniu Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa (IUNG) w Puławach informował, że sytuacja jest trudna, jednak jeszcze nie używał terminu „susza rolnicza”. Naukowcy też na razie częściej ostrzegają przed suszą hydrologiczną, niemniej powody do zmartwienia są, i to duże. Praktycznie bowiem w całym kraju bilans wodny, jak informował IUNG, w lipcu i sierpniu był ujemny, a sucha pierwsza dekada września ten stan pogłębiła. Najniższe wartości opadu latem notowano np. w Wielkopolsce, na Mazowszu, w Małopolsce i na Podkarpaciu, ale nawet w tych regionach, gdzie deszczu było więcej, sytuacja okazuje się niewiele lepsza. Tam też spadł poziom wód gruntowych, wyschła część studni, płytsze są rzeki i jeziora. W Małopolsce kilka tysięcy gospodarstw nie ma już wody w studniach, podobne problemy występują też na Podkarpaciu. W innych regionach także każdego dnia odnotowywane są przypadki wysychania przydomowych studni.
Wciąż powraca też temat zaniedbań w małej i dużej retencji: gdyby bowiem udawało się nam zatrzymywać w zbiornikach część wody z opadów i rzek w czasie ich przyboru, moglibyśmy teraz otwierać zapory i uzupełniać zasoby wody w rzekach. A wtedy susza nie byłaby aż takim problemem.
Kiepskim pocieszeniem może być to, że jeszcze gorzej jest w innych częściach Europy, zwłaszcza na południu, gdzie susza już spowodowała znaczne straty w rolnictwie. Dotyczy to w pierwszej kolejności terenów krajów bałkańskich. Rumuni i Bułgarzy już mówią o stratach liczonych w setkach milionów euro, podobne kłopoty mają też producenci z Chorwacji, Jugosławii czy Słowenii.
6019033
1