Podczas czwartkowego handlu złoty stracił na wartości i ok. godz. 17.45 euro kosztowało 4,30 zł, dolar 3,26 zł, a frank 3,48 zł. Analitycy wskazują, że to m.in. efekt słów szefa EBC, iż w strefie euro na razie nie będzie ujemnej stopy depozytowej.
W czwartek przed południem euro wyceniano na 4,27 zł, dolara na 3,25 zł, a szwajcarskiego franka na 3,46 zł.
Analityk TMS Brokers Szymon Zajkowski wskazał w rozmowie z PAP, że powodem czwartkowego osłabienia naszej waluty była informacja, jaka napłynęła z Europejskiego Banku Centralnego. Jego szef Mario Draghi poinformował, że w strefie euro na razie nie będzie ujemnej stopy depozytowej. Analityk dodał, że na zachowanie złotego wpływ miała też kontynuacja negatywnego nastawienia inwestorów do długu rynków wschodzących. - Początek odpływu tego kapitału mieliśmy już w ubiegłym tygodniu. W tej chwili wygląda na to, że kapitał przepływa z rynków (długu - PAP) wyżej oprocentowanych, jak Polska, do dolara. Pokłosiem tego jest osłabienie złotego - powiedział Zajkowski.
Analityk X-Trade Brokers Daniel Kostecki stwierdził, że nasza waluta traci zdecydowanie na wartości względem euro, funta oraz franka. - Jedynie wzrost na głównej parze walutowej euro-dolar chroni złotego przed silną wyprzedażą wobec dolara - dodał.
- W czwartek notowania pary euro/złoty znalazły się na najwyżej od roku testując poziom 4,32 zł za euro. Z kolei kurs frank/złoty dotarł do poziomu 3,50, który był ostatnio obserwowany we wrześniu 2012 r. Natomiast funt w relacji do złotego osiągnął najwyższy poziom od stycznia 2013 r. - wskazał.
W jego opinii w piątek wydarzeniem dnia będzie publikacja danych z amerykańskiego rynku pracy. - O godz. 14.30 poznamy stopę bezrobocia w USA oraz ilość nowopowstałych miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. Powyższe dane z pewnością będą pilnie obserwowane przez inwestorów i doprowadzą do większej zmienności na rynku - ocenił.