Wczoraj 11,5
tys. maturzystów w woj. opolskim pisało ponownie maturę z języka polskiego.
Pierwszy egzamin został unieważniony - powodem był przeciek dwóch spośród czterech tematów
maturalnych do internetu. Według danych wynika, że tematy te zostały wybrane
przez 97 % maturzystów. Dziś powtarzany jest egzamin z
matematyki.
Decyzja ministra edukacji, który z powodu przecieku
unieważnił część egzaminów wywołała wśród młodzieży zdającej ten egzamin
rozczarowanie i bunt - w dniu wydania decyzji kilka tysięcy maturzystów
prostestowało na ulicach Opola. Abiturienci wystosowali również pismo do
Ministra Edukacji z prośbą o odwołanie jego decyzji, którą uznali za krzywdzącą
- niestety decyzji nie zmieniono.
Maturzyści nie zgadzali się początkowo na powtórne pisanie matury - no bo dlaczego mieliby pisać drugi raz najważniejszy egazmin w swoim życiu do którego przygotowywali się przez cały rok, a w zasadzie można powiedzieć, że 4 lata a nawet całe życie - bo to przecież "egzamin dojrzałości"? W pochodzie dumnie kroczyli z transparentami, których treści manifestowały sprzeciw wobec decyzji jaka zapadła w ich sprawie.
Decyzja była niebywale trudna do podjęcia. Rodzi się pytanie czy jakakolwiek z kilku możliwych do podjęcia decyzji - rozwiązań usatysfakcjonowałaby wszystkich a zarazem była sparawiedliwa i wyważona? Czy istniało jakieś rozwiązanie, które pozwoliło by, by przysłowiowo wilk był syty i owca cała? Wydaje mi się, że niestety nie. Ale w obecnej sytuacji niewątpliwie pokrzywdzeni zostali maturzyści, młodzi ludzie, którzy jak się okazało pozostali bezradni wobec sprawy dla nich najważniejszej w owych dniach, a którzy nie mieli wpływu również na to czy pytania maturalne będą dostępne gdziekolwiek wcześniej.
Decyzją ministra edukacji za błędy zostali ukarani maturzyści. Czy osoby, które są odpowiedzialne za zamieszanie jakie powstało również zostaną pociągnięte do odpowiedzialności?
Pisanie matury dla większości z nas stanowiło zarówno ogromny stres jak i przeżycie - w końcu to pierwszy w życiu tak ważny egzamin, który niejednokrotnie dla tych, którzy chcą kontynuować naukę stanowi przepustkę do dalszego kaształcenia na studiach wyższych. Dobrze pamiętam ostatnie dni przed egzaminem; stres, nieprzespaną noc i materiał, który jeszcze przydało by się powtórzyć - radość i ulgę po wyjściu z sali bez względu na wynik, na który czekać trzeba było kilka dni. Ważne, że to już za mną... Nie dziwi mnie wobec tego rozgoryczenie młodzieży, której kazano przystąpić do egazminu drugi raz. Czy mieli bowiem jakiś wpływ na to czy tematy, które krążą tuż przed egzaminem rzeczywiście się sprawdzą? Ponadto jeśli nawet tematy maturalne w jakiś sposób wydostały się z pilnie strzeżonych sejfów, jaką pewność mają nauczyciele, że dotarły do ucznów? A może jednak pytania nie były strzeżone dostatecznie uważnie? Dlaczego jednak odpowiedzialność nie spoczywa na osobach za to zadanie odpowiedzialnych a uczniowie ponoszą konsekwencje? Zamiast przygotowywać się do ustnych egzaminów ponownie muszą pisać egzamin.
Minister uważa, że jego decyzja jest dla maturzystów sprawiedliwa i daje szansę by wszyscy piszący mieli te same warunki i te same szanse. Jednakże jak można mówić o takich samych warunkach i szansach skoro egzaminu tego nie będzie można w żaden sposób porównać do pierwszego terminu - uczniowie są zdenerwowani, rozgoryczeni i trochę już zapewne zmęczeni całą aferą.
Wczoraj pisali drugi egzamin, życzę wszystkim wytrwałości w dążeniu do celu...