Projekty, warte łącznie 330,5 mln euro, zostaną przyjęte do realizacji w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego „Rybołówstwo i Przetwórstwo Ryb”. W zakresie tej kwoty blisko 178,5 mln euro będzie pochodzić ze środków unijnych, około 80 mln euro – z budżetu zaś ponad 81 mln euro stanowić będzie udział własny podmiotów, zainteresowanych otrzymaniem pomocy pieniężnej, dostępnej dzięki Finansowemu Instrumentowi Sterowania Rybołówstwem (FIFG), który jest narzędziem służącym udzielaniu przez UE wsparcia prowadzącego do celów zapisanych we Wspólnej Polityce Rybackiej.
FIFG określa rodzaje i zakres unijnego wsparcia finansowego przeznaczonego na
ochronę i rozwój zasobów wodnych, chów i hodowlę ryb, rybołówstwo śródlądowe,
przetwórstwo ryb oraz wprowadzanie na rynek produktów rybnych i ich promocję. Na
inwestycje kapitałowe w zakresie rybactwa śródlądowego w FIFG przewidziano
łącznie ponad 113 mln euro, z czego 48,6 mln euro będzie pochodzić z UE, 19,4
mln euro – z budżetu państwa oraz 45 mln euro – od zainteresowanych podmiotów. O
dofinansowanie mogą się ubiegać indywidualni producenci, przetwórcy i
dystrybutorzy produktów rybnych, a także branżowe organizacje
producenckie.
Rybacy są indywidualistami, więc konsolidacja branży nie
będzie łatwa. Nie udało się to nawet w zdyscyplinowanych Niemczech, gdzie do tej
pory nie ma organizacji producentów ryb – powiedział Lech Szarowski, prezes
zarządu Zrzeszenia Producentów Ryb w Katowicach. Podczas zorganizowanej przez
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi sesji poświęconej kwestii wykorzystania
unijnych środków pomocowych przez organizacje producenckie właścicieli stawów
rybnych Jose Parauja, doradca przedakcesyjny Komisji Europejskiej przekonywał
małopolskich i śląskich właścicieli stawów rybnych do tworzenia organizacji
producenckich.
Według prezesa Lecha Szarowskiego, kierującego
rozłożonym na 560 hektarach gospodarstwem rybackim, do tej pory branża hodowców
ryb trzymała się nieźle przede wszystkim dzięki temu, że na razie nikt, czyli
głównie ustawodawcy, nie próbował jej reformować, gdyż nie stanowiła kwestii
politycznej.
W czasie transformacji zbankrutowało tylko jedno
gospodarstwo rybackie, a trzy sprywatyzowano przez upadłość. Przez cały czas
kilkuset producentów i przetwórców ryb na terenie kraju działało zgodnie z
wymogami rynku, którym starali się sprostać. Obecnie w branży panuje równowaga,
co oznacza, że podaż ryb stawowych nie przekracza popytu. Sytuację zaburza tylko
okresowy import tańszych ryb z krajów, gdzie ich produkcja jest bardziej
opłacalna.
Polskie gospodarstwa rybackie produkują rocznie około 20
tys. ton ryb, co przy średniej cenie 8 zł za kilogram daje na rok wartość
produkcji rzędu 1,6 mld zł. Co do ewolucji polskiego rynku ryb, to ostatnio
zmienił się on dość istotnie: ryba przestała być artykułem kupowanym sezonowo i
powoli, lecz stale wchodzi do naszego całorocznego jadłospisu. Sytuacja ta pod
względem organizacyjnym utrudnia prowadzenie gospodarstw rybnych i podnosi
ryzyko produkcji.
Drugim po spożywczym segmentem rynku ryb
stawowych jest produkcja i dystrybucja materiału do zarybiania akwenów, który w
dużych ilościach kupują organizacje wędkarskie. – Największe zapotrzebowanie na
materiał zarybieniowy jest na Śląsku, co oznacza istotny zarobek dla lokalnych
gospodarstw hodowlanych – podkreśla prezes katowickiego ZPR. I zaznacza, że
produkcja słodkowodnych ryb stawowych może w przyszłości wzrosnąć, choćby
dlatego, że będzie rósł popyt na ryby i ich przetwory przy sukcesywnym
ograniczaniu pozyskiwania surowca drogą połowów morskich.
Z drugiej
jednak strony zwraca uwagę na znaczne utrudnienia sytuacji sektora, między
innymi wywołane brakiem oczekiwanego przez środowisko państwowego wsparcia dla
promocji produkcji i dystrybucji ryb stawowych. Kolejnej bariery upatruje w
rozproszeniu branży przy nikłych tendencjach dośrodkowych.
Wśród
zagrożeń dla prawidłowego rozwoju sektora wymienia kłusownictwo i wzrost
populacji drapieżników żywiących się rybami, zanieczyszczenie wód czy złą
regulację rzek. Właściciele stawów rybnych obawiają się ponadto, że tradycyjna
gospodarka rybacka może zostać zachwiana przez działania na rzecz ochrony
środowiska i ochrony przyrody. Najogólniej mówiąc chodzi o to, że odpowiednie
władze, kładąc nacisk na ochronę żyjących w otoczeniu akwenów rzadkich gatunków
flory i fauny, nie uwzględniają wymiernych kosztów, jakie ponoszą
przestrzegające przepisów gospodarstwa rybackie. I nie próbują ich
równoważyć.
Co do rychłej akcesji, to Lech Szarowski nie widzi
związanych z nią zagrożeń dla polskich gospodarstw rybackich i przetwórców ryb.
Przeciwnie, podkreśla, że ryby hodowane w stawach są specjalnością Polski, Czech
i Węgier, a dzięki wejściu tych państw do Unii udział produktów z ryb
słodkowodnych na wspólnym rynku europejskim wzbogaci się o co najmniej 70 proc.
Polscy producenci ryb bardziej niż akcesji obawiają się konkurencji ze strony
południowych sąsiadów, gdzie z rozmaitych przyczyn produkcja ryb stawowych jest
tańsza niż w Polsce.