Coraz więcej rodzimych firm sprzedaje własne wyroby markowe za granicą. Nadal jednak nie udało się nam wypromować produktu, który byłby rozpoznawany i ceniony na całym świecie. Ma taką szansę wódka, która zdobywa kolejne rynki.
- Brak marki o zasięgu globalnym to wielka słabość Polski. Tym bardziej że mają je kraje, które weszły z nami do Unii Europejskiej - uważa Mirosław A. Boruc, prezes Instytutu Marki Polskiej. Węgry mogą pochwalić się Tokajem i Pick Salami, Czesi Skodą i porcelaną Bohemia, Chorwaci przyprawami Vegeta, Słowenia sprzętem gospodarstwa domowego Gorenje i nartami Elan, a Estonia kijami hokejowymi MaxxHockey.
Nasza wódka rusza w świat
Tymczasem szansę na podbicie świata ma polska wódka, już od dawna znana w wielu krajach. - Moda na nią jest coraz większa, szczególnie w Stanach Zjednoczonych - mówi "Rz" Waldemar Rudnik, prezes Krajowej Rady Przetwórstwa Spirytusu.
Mocną pozycję za granicą ma poznańska Wyborowa. Ostatnio święci triumfy w Chinach, gdzie zajmuje trzecie miejsce na rynku z 12,5 proc. udziałów w sprzedaży. Wśród wódek cenionych na świecie jest także Żubrówka produkowana przez Polmos Białystok. Właściciel wytwórni Central European Distribution Corporation zapowiada, że przez najbliższe trzy lata sprzedaż w Japonii i Wielkiej Brytanii wzrośnie o co najmniej 30 proc.
Polskiej wódce w podboju zagranicznych rynków chce pomóc także rząd. Według projektu nowej ustawy o napojach spirytusowych miałaby być chroniona unijnym oznaczeniem geograficznym. Jak wyjaśnił "Rz" Waldemar Rudnik, wódka mogłaby być wytwarzana wyłącznie z polskich ziemniaków i zbóż. Jej produkcja i rozlewanie do butelek musiałoby odbywać się w naszym kraju.
Na wsparciu może skorzystać nie tylko wódka. - Luksusowe alkohole są bardzo skutecznym narzędziem promocji otwierającym drogę innym produktom. Przykładem może być wino z Chile czy Australii - mówi Mirosław A. Boruc. Rozpoznawalne przede wszystkim w regionie
Już teraz zagraniczne rynki zaczyna zdobywać polska markowa odzież. Hexeline z Łodzi eksportuje już ok. 30 procent eleganckich ubrań dla kobiet. Sprzedaje je w siedmiu własnych sklepach w Europie oraz dostarcza do butików oferujących wyroby różnych firm.
Własne sieci handlowe rozwija LPP, właściciel marki Reserved i Cropp. Ma sklepy w Rosji, Czechach, Estonii oraz na Węgrzech, Ukrainie, Litwie. Po kilkanaście sklepów za granicą mają również KAN z marką Tatuum oraz Artman z Hausem. Tą samą drogą podążają firmy obuwnicze. CCC ma dziewięć sklepów w Czechach, ale jeszcze w tym roku otworzy osiem kolejnych.
Rodzime produkty markowe doceniane są szczególnie na Wschodzie. Na Ukrainie można kupić polskie kosmetyki Inglot, komputery Optimus, meble Black Red White i Nowy Styl, farby Śnieżka, kleje i zaprawy Atlas, okna marki Fakro, ceramikę łazienkową z Sanitecu Koło i Cersanitu. - Jeśli producenci nagle nie zrezygnują z jakości, jest szansa, że polskie marki materiałów budowlanych i wykończeniowych na długo zachowają u sąsiadów swoją pozycję - mówi Anna Łuczyńska-Skowrońska, radca Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Kijowie. W promocji pomagają emigranci
W zdobyciu zagranicznych rynków rodzimym produktom markowym mogą pomóc Polacy masowo emigrujący do pracy. W drugim kwartale tego roku eksport piwa Okocim do Wielkiej Brytanii wzrósł o 121 proc. - Na razie nasze piwo kupują głównie Polacy, ale jest duża szansa, że zaich przykładem pójdą Brytyjczycy - uważa Melania Popiel, rzecznik prasowy Carlsberg Polska.
W zaistnieniu na nowym rynku pomocna jest również nazwa produktu. - Kiedy wymyśliliśmy markę Reserved, nie mieliśmy jeszcze sklepów za granicą, ale na to, że lepsza jest nazwa o brzmieniu międzynarodowym, wskazywały doświadczenia innych. Gdy później powstała marka Cropp, nazwę o zagranicznym brzmieniu wybraliśmy celowo - mówi "Rz" Dariusz Pachla, wiceprezes LPP, właściciela marek Reserved i Cropp.
Duże wydatki na reklamę
Wypromowanie własnej marki za granicą może kosztować nawet kilkadziesiąt milionów euro. - Wielkość kwoty zależy od kraju, do którego chcemy dotrzeć z produktem. W takich państwach jak Niemcy czy Wielka Brytania może ona sięgać wielu milionów złotych - mówi Andrzej Pawelczak, rzecznik Grupy Animex, właściciela polskiej marki Krakus, jednej z najbardziej znanych na świecie.
Tymczasem nawet takie marki jak Krakus, rozpoznawane w wielu krajach, wymagają promocji i reklamy. Animex przeznacza na ten cel 3-5 proc. wpływów zesprzedaży konkretnej marki w danym kraju.
- Gdybyśmy mogli wydać więcej pieniędzy na reklamę, o wiele łatwiej i szybciej zdobywalibyśmyrynki zagraniczne - przyznaje Halina Zawadzka z Hexeline. - To są jednak ogromne koszty, dlatego w naszym przypadku, przy ograniczonych możliwościach finansowych stosunkowo małej firmy, odbiorców zdobywa sam produkt, co oczywiście trwa dłużej.