Zarząd stojącego na krawędzi bankructwa Pozmeatu chce znaleźć dla spółki inwestora strategicznego. Mogą nim być Zakłady Mięsne Końskowola – dowiedziała się nieoficjalnie Gazeta Wyborcza.
Losy Pozmeatu ważą się od 26 maja, kiedy spółka poinformowała o wypowiedzeniu
jej przez BPH PBK kredytu inwestycyjnego w wysokości 40 mln zł. Co prawda bank
ogłosił, że daje Pozmeatowi tylko tydzień na zwrot pieniędzy, ale ostatecznie
złagodził nieco stanowisko.
Z informacji
"GW" wynika, że negocjacje z zarządem poznańskiego producenta przetworów
mięsnych na temat zmiany harmonogramu spłat wciąż trwają, a bank nie złożył w
sądzie wniosku o upadłość firmy, której ubiegłoroczna strata wyniosła aż 11,8
mln zł.
Prawdopodobnie zarząd Pozmeatu zaproponował
bankowi – w zamian za umorzenie części długów – przejęcie pakietu
nowych akcji. W piątek Pozmeat wydał bowiem komunikat, z którego wynika, że chce
podnieść kapitał zakładowy maksymalnie o 12,6 mln zł.
Biorąc
pod uwagę, że obecnie cena nominalna każdej akcji wynosi 10 zł, w grę
wchodziłaby emisja do 1,26 mln akcji (to sporo, obecnie w obrocie jest 1,69 mln
papierów).
Z komunikatu wynika, że nowe akcje mogłyby trafić nie
tylko do BPH PBK, ale też do innych wierzycieli, wśród których są ING Bank
Śląski i BGŻ, a także BSK Leasing i Creditanstalt, które wypowiedziały
Pozmeatowi umowy leasingowe.
Nie udało się dowiedzieć, które
z tych instytucji zgodziłyby się na zamianę przynajmniej części wierzytelności
na akcje. Z naszych informacji wynika natomiast, że zarząd Pozmeatu równolegle
poszukuje nabywców na nowe papiery wśród spółek z branży mięsnej. Chętny mógłby
też przejąć akcje od dotychczasowych udziałowców Pozmeatu.
GW
ustaliła, że najbardziej zaawansowane rozmowy prowadzone są z właścicielami
Zakładów Mięsnych Końskowola, mieszczących się nieopodal
Puław.
Firma, kontrolowana przez rodzinę Sadurskich, na
swoich stronach internetowych podaje, że istnieje od 1995 r., zatrudnia 350 osób
i poza produkcją przetworów mięsnych (maksymalnie 40 ton wędlin na dobę) zajmuje
się eksportem artykułów spożywczych, ma certyfikat jakości rosyjskiego
ministerstwa zdrowia i uprawnienia do eksportu na rynki Unii
Europejskiej.
Zgoda na ewentualne wejście do Pozmeatu nowego
inwestora może podjąć walne zgromadzenie akcjonariuszy poznańskiej spółki,
planowane na 30 czerwca. Walne ma przegłosować uchwałę o uprawnieniu zarządu do
samodzielnej emisji akcji w ramach tzw. kapitału
docelowego.
Zdaniem szefów Pozmeatu przyspieszony tryb
podwyższenia kapitału jest niezbędny w sytuacji, gdy w kasie brakuje pieniędzy
na spłacenie wierzycieli. Nie jest jednak pewne, czy te argumenty trafią do
skłóconej z zarządem części akcjonariuszy. Bez ich poparcia zmiana statutu i
wprowadzenie nowego zapisu o kapitale docelowym może być
niemożliwa.
GW przypomina, że chodzi o mającą ponad 40 proc.
papierów Pozmeatu koalicję skupioną wokół rodziny Nowaczyków. Ci akcjonariusze
zostali odsunięci od władzy w 2001 r. przez BRE Bank i jego satelitów (w sumie
mających 49,99 proc. akcji) - jak twierdzą, odbyło się to z naruszeniem
prawa.
Opozycja odniosła już pierwszy sukces. Półtora
tygodnia temu sąd orzekł, że zmiana rady nadzorczej, która w czerwcu 2001 r.
wyniosła do władzy inwestorów związanych z BRE, była
nielegalna.
Prowadzona przez Nowaczyków kampania prawna przeciwko
BRE Bankowi może znacznie utrudnić zarządowi Pozmeatu negocjacje z wierzycielami
i potencjalnymi inwestorami.
Nowaczykowie dążą bowiem do
odebrania obecnym władzom – pod przewodnictwem Stanisława Kondracikowskiego
i Jacka Kinowskiego – legitymacji do zarządzania firmą. Po unieważnieniu
uchwał walnego z 2001 r. celem jest unieważnienie wszystkich kolejnych
walnych.
W najbliższy czwartek poznański sąd ogłosi wyrok w sprawie
anulowania uchwał z kwietnia 2002 r. Może on mieć precedensowy charakter.
Nowaczykowie dowodzą m.in., że niezgodny z prawem był wybór do rady nadzorczej
akcjonariuszy, którzy są stronami porozumienia z BRE Bankiem zawartego w lutym
2002 r. (Janusza Paula i Michała Stachurskiego), oraz pracowników BRE Banku
(Jolanty Pankiewicz i Jarosława Wikalińskiego).
Porozumienie
zobowiązuje te osoby do uzgadniania wspólnego stanowiska z BRE Bankiem i
zgodnego głosowania według tego stanowiska w radzie
nadzorczej.
Tymczasem kodeks spółek handlowych mówi, że
członkowie rad nadzorczych ponoszą za swoje decyzje indywidualną
odpowiedzialność, rada zaś powinna działać zespołowo, a nie wykonywać polecenia
konkretnego akcjonariusza.
Jeśli sąd w czwartek przyjmie
argumentację Nowaczyków, tym samym otworzy im drogę do zaskarżenia z
identycznego powodu uchwał wszystkich pozostałych walnych, żądania od BRE Banku
odszkodowań i (być może) do odzyskania kontroli nad spółką. Byłby to jeden z
największych sukcesów akcjonariuszy mniejszościowych w historii polskiego rynku
kapitałowego.
Sprawą sprawowania przez BRE Bank kontroli nad
Pozmeatem niedawno zajęła się Komisja Nadzoru Bankowego. Jak już informowaliśmy,
prośba akcjonariuszy mniejszościowych mięsnej spółki o skontrolowanie działań
BRE dotarła na biurko Leszka Balcerowicza, prezesa NBP i jednocześnie szefa KNB,
pod koniec maja. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że KNB poprosiła
bank, a także Komisję Papierów Wartościowych i Giełd o
wyjaśnienia.
Akcjonariusze mniejszościowi skarżą się m.in. na
bezprawne ich zdaniem nabycie przez spółkę Tele-Tech (związaną z BRE) po
zaniżonej cenie nieruchomości Pozmeatu, opóźnienia w powołaniu specjalnego
rewidenta do zbadania zarzutów, a przede wszystkim na doprowadzenie spółki na
krawędź bankructwa.
Związany z BRE zarząd Pozmeatu oddala
zarzuty, podkreślając, że obecna sytuacja finansowa spółki to skutek
nierozsądnej polityki inwestycyjnej w latach 1998-2000 r., czyli za rządów
Nowaczyków. Chodzi m.in. o budowę kosztem 40 mln dol. (głównie z kredytów)
supernowoczesnego zakładu w Robakowie, którego moce produkcyjne są obecnie
wykorzystywane tylko w niewielkim procencie.