Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Czy wyroki zostaną zmienione?

18 czerwca 2007
W piątek w Sądzie Okręgowym w Poznaniu odbyła się rozprawa odwoławcza w sprawie skazanych rolników z Kiełkowa. Pisaliśmy o tym kilkakrotnie, ale warto przypomnieć, że W dniu 13 lipca 2005 sąd w Wolsztynie (Wielkopolska) skazał ośmiu rolników z
Kiełkowa (gm. Siedlec, Wielkopolska) na wyroki 3 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i kary grzywny za "zakłócenie miru domowego" sąsiada.

Skazani rolnicy z Kiełkowa przez dwa miesiące blokowali dniami i nocami dojazd do posesji sąsiada, który zawarł umowę ze spółką Prima, należącą do amerykańskiego koncernu Smithfield Foods, właściciela także Animexu, Morlin i Constaru. Nie chcieli w ten sposób dopuścić do przewiezienia do tej miejscowości dużej liczby świń do gospodarstwa znajdującego się w centrum wsi. Strach przed konkurencją amerykańskiego giganta, który planuje przekształcenie Polski w "zagłębie świńskie Europy" (gmina Siedlec słynie z bardzo dużej liczby niewielkich hodowców trzody chlewnej) oraz przed zanieczyszczeniem środowiska spowodował długotrwały protest. Ośmiu z protestujących rolników, w tym sołtysa - Małgorzatę Nawracałę, oskarżono właśnie o "zakłócenie miru domowego".

W piątek, na rozprawie odwoławczej, adwokat oskarżonych dowodziła, że sąd pierwszej instancji bezzasadnie ustalił, że oskarżeni zachowaniem swym wyczerpali wszystkie znamiona art. 193 KK, gdyż w ich działaniu brak było elementu wdarcia się na posesję bowiem weszli jedynie na dostępne dla osób postronnych, nie zamknięte i nie ogrodzone podwórze, zaś na żądanie właścicieli, w krótkim czasie podwórze to opuścili. Zwłaszcza, że sam Piotr K. w zeznaniach składanych na rozprawie wyraźnie określił, iż nie każde wejście
sąsiadów traktował jako wdarcie się.

Adwokat dowodziła, że oskarżona Małgorzata Nawracała, jako sołtys wsi, przedstawiciel samorządu wiejskiego wykonywała swoje obowiązki statutowe i służbowe, realizowała uchwałę rady gminy Siedlec przewidujacą i preferującą na tamtejszym terenie hodowlę zagrodową w gospodarstwa rodzinnych, NIE ZAŚ hodowlę wielkoprzemysłową, którą zamierzali wprowadzić małżonkowie K. Nawet chroniła wieś przed spełnieniem jego groźby pod adresem wsi, że w odwecie za protesty p-ko wejściu przez niego we współpracę z firmą zachodnią i zamiarze prowadzenia fermy wielkoprzemysłowej, celowo zakupi zwierzęta CHORE, co doprowadzi do utraty stad wszystkich hodowców Kiełkowa.

Obrona podnosiła również, że sąd pierwszej instancji odmówił mieszkańcom wsi Kiełkowo prawa do ochrony swoich istotnych i słusznych interesów, nie przeanalizował uprawnień wynikających z przepisów prawa ochrony środowiska. Że, oskarżeni i inni mieszkańcy wsi Kiełkowo nie działali w oderwaniu od sytuacji zagrożenia, w jakiej się wszyscy znaleźli. By spełnić wymogi środowiskowe małżonkowie K. winni posiadać nie jak stwierdzono 15 ha, ale 250 ha, w celu prawidłowego zagospodarowania wydobywającego się z gnojowicy, szkodliwego dla zdrowia i przyrody azotu. Społeczność Kiełkowa w pełni zdawała sobie sprawę z wielkości istniejącego zagrożenia, a także że wielokrotnie próbowała przeprowadzić na ten temat rozmowę z Piotrem K., celem uzgodnienia stanowiska. W pełni świadoma była także niebezpieczeństw i zagrożeń ekologicznych dla środowiska, związanych z przedsięwzięciem - przy udziale Firmy "Prima", powiązanej z koncernem Smiethfield Foods, mającą złą opinię. ze względu na notoryczne łamanie zasad ochrony środowiska i nie
respektowanie praw mieszkańców sąsiadujacych z prowadzonymi fermami wielkoprzemysłowymi.

Piotr K. publicznie zaprzeczał, aby miał zamiar prowadzić hodowlę w takim zakresie, jednakże nieprawdziwość jego słów potwierdzały dokumenty, które ostatecznie złożył w Gminie z wnioskiem o zezwolenie na hodowlę 1600 sztuk trzody oraz fakt, że podpisał już w dniu 9 stycznia 2004 r. umowę o współpracy z firmą "Prima".

Poważnym zarzutem obrony, jest fakt że sąd pierwszej instancji przeprowadził postępowanie dowodowe niejako "in gremium", w stosunku do wszystkich oskarżonych, natomiast artykuł kodeksu karnego, z którego zostali skazani, wymaga aby ustalono w jakim czasie, w jakich warunkach i z jakim zamiarem poszczególni oskarżeni znaleźli się na terenie tegoż podwórza oraz kiedy i w jaki sposób je opuścili. Sąd natomiast założył, że skoro weszli na teren podwórza K., naruszyli ich mir domowy. Na przykład jeden z oskarżonych wszedł na teren posesji w celu odzyskania długu od Piotra K.

Obrona podważa zeznania istotnego świadka, który zeznał jakoby Małgorzata Nawracała odgrażała się spaleniem posiadłości małżonków K. Świadek ten nie znał oskarżonej M. Nawracały, dopiero mógł ją wskazać po opisaniu przez jego kolegę. Dodając przy tym, że lepsze kojarzenie faktów uzyskał po rozmowie jaką odbył przed przesłuchującym policjantem. Świadek ten nie mógł rozpoznać pozostałych oskarżonych. Groźba spalenia grospodarstwa w środku wsi, gdyby faktycznie została wypowiedziana, musiała by też bezpośrednio zaniepokoić pozostałych sąsiadów, w tym współoskarżonych. W kontekście sprawy, wypowiedzenie takiej groźby, w szczególności gdy zarzut dotyczy osoby pełniącej od szeregu lat funkcję sołtysa oraz jej mężą, w pełni zaangażowanych w ratowanie środowiska naturalnego ich wsi i wykazujacych, wraz z innymi mieszkańcami wsi zrozumienie konieczności przestrzegania zasad
ekologii - jest wręcz nieprawdopodobne.

Prokurator natomiast wnosił o utrzymanie wyroków, nie dawał wiary obronie.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę