W ostatnim tygodniu lipca, teren przy sopockim molo po raz kolejni zdominowali twórcy ludowi, prezentując swe rękodzielnictwo rodem nie tylko z Kaszub, ale i z innych regionów Polski, jak Podhale, Nowosądecczyzna, Kurpie, Mazury, Podlasie, a i z bliskiej nam Litwy również.
Tradycyjnie dużym zainteresowaniem cieszyły się kożuchy „Cepelii” Podhalańskiej, kilimy spółdzielni z Bobowej, hafty, wycinanki i kwiaty rodem z Kurpi, podlaskie wyroby garncarskie czy pokazy kowalstwa artystycznego. A ponieważ licznie przybyłych do Sopotu kuracjuszy i wczasowiczów pogoda nie zawsze rozpieszczała – stoiska sztuki ludowej w marsowych dniach pod względem frekwencji bezsprzecznie wygrywały z urokami plaży i morza. Tym bardziej, że regionalne mięsiwa, sery, pajdy chleba ze smalcem i tradycyjnie „małe co nieco do chleba” kusiły swoim powabem, smakiem i zapachem. Po skosztowaniu tych specjałów, na zwiedzających czekała strawa duchowa. Ci bardziej refleksyjni, żądni wiedzy, odwiedzali namiot Krajowej Rady Spółdzielczej z wystawą obrazującą historię spółdzielczości. Ci zaś, którzy preferowali bardziej spontaniczne formy duchowości, mogli kołysać się w rytm melodii ludowych rozbrzmiewających ze sceny za sprawą występów polskich i zagranicznych zespołów folklorystycznych. Spontaniczne reakcje widzów i słuchaczy podczas tych prezentacji, mimo woli wywołały we mnie wspomnienie przyśpiewki ludowej w rytmie krakowiaka prezentowanej onegdaj w Kazimierzu nad Wisłą przez nieżyjącego już, niestety, śpiewaka i muzykanta z Ponidzia Kazimierza Krawczyka:
Szumi gaj, szumi gaj
I szumi osika
Nigdy nie zaginie
Ludowo muzyka
Ludowo muzyka
I ludowe granie
Nigdy nie zaginie
Ludowe śpiwanie
I choć od czasu, gdy twórca z Ponidzia wyśpiewywał te słowa minęło sporo lat, to wydaje się, że główne przesłanie piosenki pozostało aktualne.