Rynek wołowiny to od lat ostoja stabilności. Ale rolnicy oczekują teraz zmian i to szybkich. Kurs euro rośnie, a ponieważ znaczną część produkcji wysyłamy za granicę, to zakłady dostają więcej pieniędzy. Zdaniem rolników powinno to przełożyć się na wyższe ceny płacone dostawcom za surowiec.
Teoretycznie tak, ale nie do końca odpowiadają przetwórcy. Bo więcej zarabiają teraz tylko te zakłady które same eksportują mięso. Tam, gdzie są pośrednicy o podwyżkach nie ma mowy.
Mimo lepszej koniunktury polityka w zakładach na razie się nie zmienia. Skoro bez problemu można kupić tyle towaru ile potrzeba z podwyżkami nie trzeba się spieszyć. Tym bardziej, że wielka ekonomia ma to do siebie, że jednego dnia waluty rosną, a następnego mogą zacząć spadać. A w takim tempie nikt cenników zmieniać nie będzie.
Ale są rejony np. na południu kraju gdzie bydła brakuje i trzeba go szukać w sąsiednich województwach. Tam stawki minimalnie rosną.
Maksymalne ceny uzyskują jednak tylko zwierzęta ras mięsnych o odpowiedniej wadze, mleczne kupowane są o kilkadziesiąt groszy taniej.
To cenniki obowiązujące dla rolników. Pośrednicy dostarczający większe partie zwierząt bezpośrednio do zakładów mogą negocjować wyższe stawki.