Dramatycznie na rynku mięsa, przede wszystkim z punktu widzenia importerów. Ze względu na wysoki kurs Euro zupełnie przestało się opłacać sprowadzanie elementów z Belgii, Holandii czy Niemiec - informuje Barbara Węgiel z internetowej giełdy Netbrokers w Krakowie. Mimo takiej sytuacji, krajowy towar nie znajduje nabywców. Od zeszłego tygodnia ruch na giełdach jest prawie zerowy.
Na większości giełd towarowych w ofertach sprzedaży w tym tygodniu w ogóle nie ma mięsa z importu. To dla zakładów, które produkowały wędliny z lepszej jakości zachodnich elementów problem. Ale nasi zachodni kontrahenci nie mają zamiaru obniżyć swoich cenników. Już teraz ich mięso jest droższe o kilkadziesiąt groszy od naszego.
Krajowy schab, szynka, łopatka czy karkówka zupełnie się nie sprzedają. Za kilogram schabu bez kości w zależności od cięcia trzeba zapłacić od 12 złotych 30 groszy do 14,5 złotego. Jedynie boczek znajduje nabywców, nawet ten gorszy.
Mięsa drobne są poszukiwane, ale rozbieżności cenowe między ofertami sprzedaży, a zakupu są tak duże, że do transakcji nie dochodzi. Zakłady mięsne nie chcą pozbywać się tego towaru, licząc na wyższe ceny i popyt w marcu, kiedy rozpocznie się handel z myślą o sezonie grillowym.
Problem jest też z dostaniem tłuszczy drobnych , głów czy podgardli. Część tego asortymentu wysyłamy teraz na wschód i południe, bo dla eksporterów kurs walut jest teraz łaskawy.