,,Puls Biznesu'' zajął się roznącymi cenami łososia.
- Tani surowiec to marzenie naszych przetwórców ryb, którzy od lat narzekają na drożyznę, która zniechęca konsumentów do zakupów, a im uniemożliwia wykorzystanie potencjału produkcyjnego. Światełko w tunelu pojawiło się po wprowadzeniu rosyjskiego embarga. Norwegowie załamywali ręce nad tonami łososi i pstrągów, które trafiały do Rosji, generując sprzedaż eksportową na poziomie 3,3 mld zł rocznie. Łosoś zaczął tanieć, a nasi przetwórcy - zacierać ręce. Feta nie trwała jednak długo. Norwegowie właśnie ogłosili odbicie cen, które ma już trwać. Impulsem okazały się nadchodzące święta.
Zdaniem ekspertów rybnej branży embargo Rosji rzeczywiście spowodowało obniżkę, ale Norwegowie próbują ten trend odwrócić. Przedświąteczna gorączka jest do tego świetnym pretekstem. Sprzyja im organizacja rynku, na którym działa kilku ogromnych graczy.
Zdaniem Jerzego Safadera, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb (PSPR), najgorsze dla branży są wahania cen, a w ostatnich latach łosoś potrafił zdrożeć w ciągu 6 miesięcy o 20-30 proc., a potem tanieć przez kolejne, choć wciąż ceny miał bardzo wysokie. Jego zdaniem, po świętach surowiec może znowu nieco stanieć, bo popyt po szczycie sezonu będzie już mniejszy. Ponadto, Chiny niedawno zablokowały import całych łososi (ale filety są dopuszczone) z Norwegii, tłumacząc to wykryciem wirusa ISA.