Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi może zarabiać na pracach dyplomowych swoich absolwentów. Kilka tysięcy studentów musiało podpisać oświadczenie, przenoszące na uczelnię autorskie prawa majątkowe, informuje "Dziennik Łódzki".
Zdaniem prawników, składanie podobnych oświadczeń jest kontrowersyjne. - Z chwilą podpisania takiego dokumentu autor traci prawa do swojej pracy, mówi mecenas Jerzy Szczepaniak. - Żeby opublikować jej fragmenty, musi mieć zgodę uczelni, a na każdej publikacji zarabia szkoła, a nie on. Zarobki i prestiż mogą być niebagatelne, jeśli praca zawiera cenne odkrycia naukowe.
Renata Karolewska, rzeczniczka uczelni, rozumie pojęcie przeniesienia majątkowych praw autorskich inaczej i zapewnia, że szkoła nie zarabia na byłych studentach. - Oświadczenie miało nam zapewnić, że praca jest samodzielna. Dzięki temu wykładowcy mogą wykorzystywać w celach dydaktycznych prace, które u nas powstały. I nic więcej - tłumaczy.
W połowie ubiegłego roku akademickiego, pod naciskiem studentów, szkoła wycofała się z pomysłu, uznając go - jak to określa Karolewska - za nadgorliwość. Zanim tak się stało, w dziekanatach uczelni spoczęły jednak oświadczenia kilku tysięcy studentów, którzy przestali być właścicielami swoich prac.