Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Apteczne zeszyty pęcznieją

26 marca 2004

Mieszkańców wsi nie stać na wykupienie niezbędnych leków, dlatego większość z nich realizuje recepty "na kreskę. Farmaceuci twierdzą, że tak źle jeszcze nie było.

Kilka dni temu wydałam 50 zł na leki, dziś 20 zł. Potrzebne mi jeszcze jedno lekarstwo, ale już nie wezmę, bo nie wystarczy mi pieniędzy - mówi Leokadia Bondyra z Zalesia. Na leki wydaje miesięcznie ok. 200-300 zł

Prawie 70 procent klientów apteki w Zawadzie pod Zamościem kupuje lekarstwa "na zeszyt". Podobna sytuacja jest w większości wiejskich aptek w naszym regionie.

- Bieda sięgnęła zenitu - uważa Teresa Janda, właścicielka apteki w Dziekanowie. - Ludzie nie są w stanie wykupić tego, co im lekarz przepisze. Nie mają pieniędzy. Pisze się w zeszyt po kilkanaście osób dziennie.
Janda prowadzi aptekę od 11 lat i twierdzi, że z roku na rok sytuacja jest coraz gorsza. Ludzie przychodzą i proszą, aby z recepty wybrać ten lek, który jest najbardziej niezbędny. Z reszty rezygnują. Więc farmaceutka wybiera, kredytuje, a później czeka na pieniądze. Często zdarzają się też tacy, którzy wstydzą się przyznać do biedy, a kiedy dowiadują się ile musieliby zapłacić, po prostu wychodzą.
- U nas około 60-70 procent ludzi kupuje lekarstwa "na kreskę - mówi Joanna Potocka z apteki "Panaceum w Zawadzie. Kredytowane są tu leki wartości 100-200 zł, ale także te, których cena ledwie przekracza 10 zł. Jeśli w rodzinie nie ma rencisty, któremu przysługują zniżki, problemem jest wykupienie farmaceutyków nawet za 20 zł. - Prowadzę zeszyt od 6 lat. Kiedyś wpisywałam do niego po kilka osób w tygodniu. Od 2 lat nie ma dnia, żeby ktoś nie chciał leków "na kreskę - dodaje Potocka.
Zeszyty apteczne pęcznieją. Niektórzy dłużnicy aptek oddają pieniądze po kilku dniach, inni dopiero po miesiącu, czasem po dwóch. Są jednak i tacy, którzy "zapominają" o długu. - Jak się człowiek sparzy kilka razy, to jest ostrożniejszy. Ale są takie dni, że wszyscy chcą kupować na kreskę, gdy do renty daleko - powiedziała nam farmaceutka z Ulhówka.
- Często kupujemy leki na kredyt - opowiada mieszkanka Szpikołosów, ale nie chce podać nazwiska, bo się wstydzi. - Na wsi są takie okresy, że jeśli nic się nie sprzeda, nie ma pieniędzy. Jeżeli boli mnie gardło, to nawet do lekarza nie idę. Szukam domowego ratunku: czosnek, cebula - opowiada. Gorzej, kiedy potrzeba leków przeciwzapalnych na chory kręgosłup, albo kiedy zachoruje jej dziecko. - Syn ma alergię. Jedną partię leków dla niego kupiłam na kredyt. Z drugiej już zrezygnowałam. Po prostu nie miałam za co kupić. W domu nie mamy żadnego rencisty. Byliśmy dobrymi gospodarzami a teraz tacy jak my są nędzarzami. Nierzadko zbieramy po 20 groszy na chleb. W naszej wsi jest co raz więcej młodych ludzi, których nie stać nawet na opłacenie ubezpieczenia. Jednemu palec obcięło. Nie dostał grosza odszkodowania, bo nie był ubezpieczony. Żyją w nędzy - opowiada kobieta.
- Trzeba chyba poruszyć, tych z "góry, żeby zrozumieli, że jest już wielka bieda. Ktoś o ludziach całkiem zapomniał. Co mówić o lekach, kiedy ludzi nie stać na wyposażenie dzieci do szkoły - ubolewa Teresa Janda.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę