Wkrótce Apple zacznie pozywać producentów jabłek - podaje miesięcznik Chip. Wygląda na to, że Apple bardzo mocno przywiązało się zarówno do jabłek, jak i do literki "a", o którą walczyć chce w polskim sądzie.
Zapomnijcie o batalii sądowej Apple vs. Samsung. W porównaniu z tą sytuacją, sami uznacie, że w tamtej sprawie Apple rzeczywiście miało jakieś argumenty. Ale od początku. A.pl to nazwa delikatesów internetowych, które jeszcze do niedawna prowadziła sieć Bomi. Chociaż delikatesy to zupełnie inna branża, to w końcu sprzedaje się w nich jabłka, a i nazwa jakaś taka nie nadzwyczaj podobna do jedynej słusznej. Apple wydaje się nie mieć żadnych zahamowań i skrupułów. Przecież to nie pierwszy raz, kiedy pozywa firmę za zbyt zbliżoną nazwę, czy logo.
Firma z Cupertino domaga się odebrania polskiej firmie prawa do używania znaku towarowego a.pl, gdyż jest on zbyt podobny do znaku firmy Apple, polskie przedsiębiorstwo wykorzystuję renomę marki Apple i wreszcie zachodzi obawa, że konsumenci pomylą delikatesy z najbogatszą firmą technologiczną świata.
A.pl jest także właścicielem serwisu fresh24.pl, który w swoim logo ma... jabłko. Zielone i nienadgryzione, ale jabłko. Być może dlatego amerykański producent postanowił pozwać polskie delikatesy. Z drugiej strony można zadać sobie pytanie, dlaczego w logo tej firmy nie pojawiła się np. mandarynka?!
To już druga skarga Apple na firmę a.pl. Pierwszą Urząd Patentowy RP odrzucił, uznając wniosek za bezzasadny. Tym razem cała sprawa może ciągnąć się latami. Jedno jest pewne, w a.pl nigdy nie będzie można kupić iPhone'a...