O humanitarne traktowanie karpi przed Bożym Narodzeniem apelowali w centrum Bielska- Białej ekolodzy ze stowarzyszenia Klub Gaja. Akcja odbyła się pod hasłem: "Jeszcze żywy karp".
Ekolodzy kupowali karpie od sprzedawców i namawiali bielszczan, by uczynili to samo i przekazali im ryby. W sumie zebrano w ten sposób ponad 20 karpi i jednego niewielkiego okonia. Prezes Klubu Gaja Jacek Bożek powiedział, że po południu "zieloni" wypuścili te ryby do jeziora.
Lider Klubu Gaja Jacek Bożek powiedział, że ekolodzy nie chcą zmieniać tradycji, ale uczulić ludzi, by nie łamano prawa. Według Bożka, przed świętami na ulicach miast ryby często zabijane są z naruszeniem prawa, na oczach przechodniów, także dzieci. Tymczasem ustawa o ochronie zwierząt zabrania "uboju lub uśmiercania zwierząt kręgowych przy udziale dzieci lub w ich obecności".
"Gdyby chcieć literalnie traktować ustawę, to ubój karpi mógłby się odbywać jedynie w rzeźni. To nierealne. W tym roku zwracamy jednak uwagę na problem przechowywania ryb. Mamy mnóstwo sygnałów od ludzi, że w hipermarketach karpie przetrzymywane w niewielkich pojemnikach bardzo stłoczone. Zdarza się, że jeszcze żywe ryby pakowane są w folię i zwyczajnie się duszą. Chcemy, by ryby jak najmniej cierpiały" - powiedział Bożek.
Bielszczanie, którzy przechodzili obok ekologów byli w większości dość przychylni akcji, choć przyznawali, że nie wyobrażają sobie wigilii bez tradycyjnego karpia.
Ekolodzy zorganizowali taką akcję po raz siódmy. Gdy zaczynali na bielskich ulicach ryby zabijano na oczach przechodniów.
Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne Klub Gaja powstało na przełomie lat 80/90. Zrzesza kilkuset członków. Angażowało się m.in. w akcję poparcia dla przyjęcia ustawy "O ochronie zwierząt", której efektem było zebranie pod wnioskiem 600 tysięcy podpisów.