Unikają odpowiedzialności, bo sponsorują policję?
Znowu Prokuratura Rejonowa w Pleszewie umorzyła śledztwo w sprawie sprzedaży części do ciągników Ursus przez podkaliskie firmy. Stołeczna fabryka złożyła zażalenie. Żąda 80 mln zł odszkodowania.
Według przedstawicieli stołecznej fabryki ciągników, przestępstwo polega na tym, że części zamienne sprzedawane są z numerami katalogowymi Ursusa bez jego zgody. - Szacujemy, że firm produkujących części do ciągników jest w kraju od 100 do 200. A w rynku sprzedaży największy udział mają podkaliskie spółki Agro Rami i Farmer - powiedział ŻW Rober Szaj, pełnomocnik zarządu FC Ursus do spraw marki. Już w 2002 roku w tej sprawie stołeczna fabryka zwróciła się do prokuratury w Pleszewie. Wówczas, między innymi za sprawą posła SLD Grzegorza Woźnego, który zwrócił się z interpelacją do ministra sprawiedliwości, prokuratura sprawę umorzyła.
Przedstawiciele Ursusa nie ufają już ani policji, ani prokuraturze. - W lipcu 2002 roku byłem przesłuchiwany w charakterze świadka w sekcji Przestępczości Gospodarczej KP Policji w Ostrowie Wielkopolskim - wspomina Robert Szaj.
- Twierdziłem wówczas, że w firmie Farmer znajdują się podrobione części. Wychodząc z komendy, zauważyłem, że naczelnik PG zwija przed swoim gabinetem banery reklamowe firmy Agro Rami i Farmer, które były głównymi sponsorami organizowanych przez KPP w Ostrowie Wlkp. mistrzostw policjantów w triathlonie - powiedział Szaj. Kiedy po interpelacji posła Woźnego prokuratura w Pleszewie sprawę umorzyła, Ursus przesłał zażalenie do sądu. Ten nakazał dalsze prowadzenie sprawy.
Po kolejnym umorzeniu, w grudniu 2003 roku, Ursus złożył zażalenie i jego przedstawiciele zapowiadają, że jeśli Prokuratura Okręgowa w Kaliszu go nie uwzględni, to złoży prywatny akt oskarżenia. Fabryka szacuje, że producenci i dystrybutorzy części do ciągników sprzedawanych pod numerami katalogowymi fabryki w ciągu ostatnich trzech lat narazili ją na straty rzędu 80 mln zł. Najwięcej, bo aż 30 mln zł strat, miała przynieść działalność podkaliskich hurtowni. - Są to nasze szacunki. A do tego doliczyłbym jeszcze spadek zaufania do marki oraz ograniczenie naszego rynku. Przygotowaliśmy już pozwy do sądów - powiedział nam Robert Szaj. Uważa on, że prawo jest po stronie Ursusa. Powołuje się na orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości WE w Luksemburgu. - Niebawem wejdziemy do Unii. Jeśli nie zaznamy sprawiedliwości w polskim sądzie, odwołamy się do międzynarodowego - zapowiada Szaj.
Na decyzję pleszewskiej prokuratury wpływ miała opinia Instytutu Prawa Własności Intelektualnej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prokuratura uważa, że nie ma mowy o odpowiedzialności właścicieli firm Agro Rami i Farmera za przerobienie, usunięcie czy podrobienie daty produkcji ani też daty przydatności do użycia części zabezpieczonych podczas policyjnych nalotów.