Popyt na nowe traktory Ursusa jest ogromny. Firma ma pełny portfel zamówień do wiosny 2005 r. Odchodzi z niej dotychczasowy prezes Stanisław Bortkiewicz, który postawił upadające przedsiębiorstwo na nogi.
- Ursus nie jest już wyzwaniem - tłumaczy swoją decyzję Bortkiewicz.
Ma zostać szefem Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w
Warszawie, które jego zdaniem wymaga teraz restrukturyzacji, "choć nie w stylu
Ursusa". Nie wiadomo na razie kto zostanie nowym szefem Ursusa, który przeżywa
teraz okres prosperity: w ostatnim kwartale ubiegłego roku firma wypracowała ok.
milion zł zysku, w tym roku planuje zarobić 14 mln zł.
- Przeżywamy
wielki boom na ciągniki. Dzięki SAPARD-owi Ursus ma ma olbrzymie ilości
zamówień. Do końca kwietnia ma dostarczyć co najmniej 1,2 tys. traktorów. Poza
tym rynek nerwowo zareagował na pogłoski o wzroście VAT na ciągniki z zera do 22
proc. Po 1 maja koniunkturę na ciągniki będą napędzały unijne fundusze
strukturalne. Ursus już dziś ma zapewniony zbyt do wiosny przyszłego roku -
mówi Bortkiewicz. W kwietniu firma przystępuje do wykonania umowy z Nigerią, w
ramach której dostarczy 2 tys. traktorów. Będzie też realizować wart kilka
milionów dolarów kontrakt na traktory w ramach offsetu związanego z zakupem
izraelskich rakiet "Spike".
Gdy w 1997 r. Stanisław Bortkiewicz został
prezesem Zakładów Przemysłu Ciągnikowego Ursus S.A. (wcześniej był szefem spółki
pracowniczej Ursus) firma chyliła się ku upadkowi. Bortkiewicz rozpoczął jednak
restrukturyzację przedsiębiorstwa, zakończoną w ubiegłym roku. Produkcję
traktorów skoncentrowano w jednej hali. Z ZPC wyodrębnieniono wiele spółek,
które do tej pory wchodziły w skład ciągnikowego holdingu. Część z nich
sprywatyzowano, inne zbankrutowały. We wrześniu ubiegłego roku sąd ogłosił
upadłość samego ZPC Ursus, produkcję ciągników przejęła jednak wcześniej spółka
z ograniczoną odpowiedzialnością Ursus, w której większość udziałów ma PHZ
Bumar.