Do Polski trafiają maszyny rolnicze, które są często przewożone przez granicę, jako złom – alarmują inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy i KRUS. Chętnych na taki sprzęt nie brakuje. Problem w tym, że o ile używane samochody kontrolowane są na granicy przynajmniej dwa razy i tuż przed rejestracją, to maszyn rolniczych nikt pod kątem bezpieczeństwa nie sprawdza.
Nie wszyscy rolnicy mogą sobie pozwolić na zakup nowych maszyn. Dlatego wybierają kilka razy tańsze, sprowadzane zza granicy. Obecne prawo w Polsce nie zabrania używania tego typu maszyn na naszych polach. Myślę, że wprowadzenie tego przez naszych legislatorów spotkałoby się z dużymi oporami ze strony użytkowników – mówi wicestarosta ostrowski Piotr Walkowski.
Rolnicy przyznają, że aż połowa pracujących u nasz maszyn, to towar używany, sprowadzany najczęściej z Holandii i Niemiec. Sprzęt nie musi przechodzić badań diagnostycznych, by trafić do Polski. Nie musi także mieć znaków bezpieczeństwa, za które polskie firmy płacą i to sporo. W zeszłym roku w powiecie ostrowskim w rolnictwie wydarzyło się blisko 1350 wypadków. Najczęstszą przyczyną wypadków jest pochwycenie przez ruchome części maszyn i urządzeń. Jest to 13% wszystkich wypadków. Plagą są maszyny wykonywane przez rolników w ramach własnych sił i środków oraz część maszyn, która dociera do nas w ramach indywidualnego importu – mówi Andrzej Cieślak z KRUS.
Tymczasem polscy producenci maszyn rolniczych stają na głowie, by sprzedać wyprodukowany towar. Efekt? Kupujących wciąż jak na lekarstwo.