Wczoraj rozpoczęły się kontrole polskich zakładów mięsnych przez rosyjskich weterynarzy. Stawką jest prawo do eksportu na rosyjski rynek. Jednocześnie trwają zabiegi Unii Europejskiej, aby nie dopuścić do wprowadzenia przez Rosje 1 listopada embarga na unijne mięso.
Grupa siedmiu rosyjskich weterynarzy w pierwszej kolejności odwiedzi 54 firmy przetwarzające mięso czerwone. Kontroli będą poddane tylko tzw. zakłady zintegrowane, tzn. takie, w których jednocześnie odbywa się ubój i przetwórstwo.
Inspekcje weterynarzy z Rosji to polska inicjatywa, która ma na celu nie dopuszczenie do zamknięcia rosyjskiego rynku dla firm mięsnych z nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej. Dzisiaj podobne kontrole zaczynają się także na Łotwie, Litwie i Estonii. Te nowe kraje mają szanse od września dalej eksportować do Rosji. Gdyby tego nie było to prawdopodobnie bylibyśmy wyeliminowani - powiedział Główny Lekarz Weterynarii Piotr Kołodziej. A to dla naszych firm mięsnych oznaczało by spore kłopoty.
Polska jest trzecim w Europie producentem wieprzowiny i nadwyżki towaru musi eksportować. Kłopoty z rynkiem rosyjskim zaczęły się w czerwcu, gdy Rosja zablokowała import mięsa z Unii Europejskiej pod pretekstem braku jednolitych świadectw weterynaryjnych.
Reakcja Brukseli była bardzo szybka i zdecydowana. W efekcie Moskwa zgodziła się na import mięsa na podstawie tymczasowych świadectw weterynaryjnych. Ale jednocześnie zastrzegła sobie, że jednolite unijne świadectwa muszą zacząć obowiązywać od 1 października. Gdyby do tego czasu Bruksela nie dogadała się z Moskwą import znów zostałby wstrzymany. Jesteśmy przekonani, że te negocjacje powinny być zakończone do września po to aby uniknąć zagrożenia ponownego wstrzymania importu z UE na obszar celny Federacji Rosyjskiej produktów mięsnych i mięsa - powiedział Stanisław Zięba z "Polskiego Mięsa".
Unia Europejska co roku sprzedaje do Rosji artykuły mięsne o wartości miliarda 300 mln euro.