Nowa ustawa weterynaryjna jest niezgodna z prawem unijnym i zagraża zdrowiu i życiu konsumentów - alarmuje Polski Związek Producentów, Eksporterów i Importerów Mięsa.
Chodzi o zapis dotyczący gospodarczego uboju zwierząt i sprzedaży bezpośredniej pochodzącego z tego uboju mięsa. Ustawa przyjęta przez Sejm w styczniu tego roku, a w marcu podpisana przez prezydenta, daje rolnikowi prawo do przeprowadzania uboju świń, owiec, kóz i cieląt we własnym gospodarstwie, a więc poza rzeźniami. Ponadto zezwala na sprzedaż tego mięsa na targowiskach, w halach targowych, a także ze środków transportowych na terenie powiatu, w którym położone jest gospodarstwo, gdzie ubito zwierzę, oraz powiatów sąsiednich. Rolnik może także sprzedawać lub dostarczać mięso pochodzące z uboju w gospodarstwie do zakładów żywienia zbiorowego na obszarze powiatu, w którym znajduje się gospodarstwo, lub powiatów sąsiednich.
Przeciwko tym zapisom od początku ostro protestował Polski Związek Producentów, Eksporterów i Importerów Mięsa, twierdząc, że są niezgodne z prawem unijnym, a także narażają na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia konsumentów, dopuszczając do żywienia zbiorowego mięso praktycznie nieznanego pochodzenia. – To oznacza w praktyce usankcjonowanie szarej strefy uboju mięsa, która dotychczas była największą zmorą przemysłu mięsnego – mówi sekretarz związku Stanisław Zięba . – Zakłady mięsne, które zainwestowały miliony złotych, by dostosować się do standardów unijnych, pracują tylko na 50 proc. swoich możliwości. Ponoszą więc straty, bo konkurują z chałupniczymi ubojniami, które nie mając żadnych kosztów inwestycyjnych, mogą taniej świadczyć usługi. Liczyliśmy, że po naszej akcesji do Unii to się ukróci, tymczasem ta ustawa sprawia, że nielegalny ubój teraz jeszcze bardziej rozkwitnie – nie kryje rozgoryczenia Stanisław Zięba.
Zapisy ustawy miały chronić interesy rolników, którzy sprzedając bez pośredników mięso na targowiskach i nie płacąc rzeźniom za ubój, mogą więcej zarobić na hodowli świń czy owiec. Jednak pierwsze tygodnie funkcjonowania ustawy (mimo iż nie ma jeszcze do niej rozporządzeń wykonawczych, które przygotowuje resort rolnictwa) pokazuje, że nie rolnicy na nowej ustawie najbardziej skorzystają, tylko pośrednicy i chałupnicze ubojnie. Na targowisku w Nowym Dworze Mazowieckim, gdzie w środy dotychczas rolnicy sprzedawali po trzy, cztery świnie, teraz sprzedają po 30 sztuk. – To jest dowód, że pośrednicy zwietrzyli dobry interes. To, co robili do tej pory po cichu, teraz robią w majestacie prawa, a do tego nie płacą podatków, opłat weterynaryjnych – twierdzi Zięba.
Dlatego związek chce, by w rozporządzeniach wykonawczych do ustawy znalazły się zapisy określające warunki sanitarne, jakie musi spełniać także ubojnia w gospodarstwie – najlepiej takie same, jakie muszą spełniać rzeźnie przemysłowe, czyli kafelki na ścianach itp. W tej chwili z ok. 2500 rzeźni działających w kraju, 60 największych spełnia standardy unijne. Zaś ok. 1200 zakładów ma duże szanse te standardy spełnić - mają na to czas do 2007 r., ale tylko jeśli chodzi o dostosowanie techniczne, gdyż wymogi sanitarno-weterynaryjne muszą był spełnione do dnia akcesji. Te dwie grupy ubojni mają obecnie ok. 55 proc. rynku mięsa, ale gdyby pracowały pełną parą, to mogłyby zająć nawet 95 proc. Niestety, właśnie nielegalne i małe legalne ubojnie skutecznie z nimi konkurują. W zeszłym roku zakłady mięsne ubiły ponad 1,1 mln ton mięsa w systemie przemysłowym, drugi milion przeszedł przez system chałupniczy.