Do końca listopada powiatowi lekarze weterynarii w całym kraju muszą skontrolować podległe im ubojnie i sprawdzić, czy zwierzęta nie cierpią podczas zabijania. Kontrolę zarządził główny lekarz weterynarii po filmie, który nadała TVP 3.
Warszawscy Animalsi w rzeźni w Żelistrzewie pod Puckiem nakręcili ukrytą kamerą krótki film, na którym widać, jak świnia, która powinna być ogłuszona i wykrwawiona, czyli martwa, miota się w oparzarce, usiłując wyjść z balii pełnej wrzątku.
\Winny aparat
Główny lekarz weterynarii Piotr Kołodziej już
wie, że w rzeźni w Żelistrzewie aparat do ogłuszania nie ma wskaźnika natężenia
prądu. Być może osoby pracujące przy uboju nie były odpowiednio wyszkolone.
Zatrudnianiu przypadkowych pracowników sprzyja dziura prawna. Pół roku temu
przestało obowiązywać rozporządzenie ministra rolnictwa w sprawie kwalifikacji
osób uprawnionych do zawodowego uboju. Ma być zastąpione nowym aktem prawnym,
dostosowanym do wymogów unijnych, ale minister rolnictwa się z tym spóźnia.
Tymczasem zabijać zwierzęta w rzeźni może każdy, kto nie boi się krwi.
"Materiał filmowy pokazany 13 listopada (w TVP) wskazuje na naruszenie przepisów w zakresie dotyczącym uboju zwierząt, w tym obowiązku pozbawiania zwierzęcia świadomości przed wykrwawieniem oraz zakazu oparzania ubijanego zwierzęcia przed ustaniem odruchów oddechowych i mięśniowych" - napisał w specjalnym oświadczeniu Piotr Kołodziej i polecił przeprowadzenie szczegółowej kontroli w zakładzie w Żelistrzewie. Zarządził też kontrolę podległych wojewódzkim lekarzom weterynarii zakładów mięsnych pod kątem przestrzegania Ustawy o ochronie zwierząt.
Do oka i do ucha
Mariusz Figalski, powiatowy lekarz
weterynarii w Grudziądzu skontrolował na razie 2 zakłady, zostało mu jeszcze 5:
Ani w nowej ubojni w Łasinie, ani w Zakładach Mięsnych w Grudziądzu nie
stwierdziłem żadnych nieprawidłowości – informuje. Byłem bardzo
zaskoczony tym filmem – dodaje.
Ubój zwierząt rzeźnych musi być prowadzony pod nadzorem powiatowego lekarza weterynarii. Lekarz powiatowy najczęściej zleca kontrolę lekarzom ze swojego biura lub prowadzącym prywatną praktykę, którzy do tych czynności dostają specjalne upoważnienie. Lekarz weterynarii na początku musi sprawdzić świadectwa zdrowia i ocenić stan zwierząt, czyli przeprowadzić badanie przedubojowe – wyjaśnia Bogumiła Mikołajczak, kujawsko-pomorski lekarz weterynarii. – Następnie kontroluje sam ubój od ogłuszania, przez wykrwawianie do oparzania i wytrzewiania oraz dopuszcza mięso do przerobu.
Urządzenia do ogłuszania świń muszą być często kontrolowane, zakład musi mieć opracowaną procedurę uboju, przeszkolonych pracowników – dodaje Konstanty Klusek z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Bydgoszczy. – Ważne jest przecież, żeby szczypce do ogłuszania trafiły w okolice oka i ucha zwierzęcia, a nie w inne miejsce. Natomiast czas wykrwawiania nie może być krótszy niż 5-6 minut.
Lekarze z wojewódzkiego inspektoratu nie przypominają sobie przypadku wrzucenia żywej świni do oparzarki. We wszystkich rzeźniach w naszym województwie strefa oszałamiania jest fizycznie oddzielona od strefy przyjmowania zwierząt, co wynika z Ustawy o ochronie zwierząt – twierdzi dyr. Mikołajczak. – Świnie ani nie widzą, ani nie słyszą zwierząt, które są zabijane.
Na wyniki kontroli w woj. kujawsko-pomorskim musimy poczekać do początków
grudnia.
Posłanka Katarzyna Piekarska (SLD) i warszawski oddział
stowarzyszenia Animals złożyli do prokuratury doniesienie o przestępstwie
znęcania się nad zwierzętami. Poseł Bogdan Lewandowski (SLD) złożył interpelację
poselską w sprawie braku właściwej kontroli nad ubojem zwierząt. Parlamentarna
Grupa Przyjaciół Zwierząt zwróciła się do NIK z żądaniem kontroli w zakładach
mięsnych. Natomiast posłanka Danuta Hojarska (Samoobrona) zapowiedziała, że
złoży do prokuratury doniesienie na stowarzyszenie Animals, które - jej zdaniem
- dopuściło się manipulacji i oszustwa.