Wielkostadna hodowla i chów trzody chlewnej wzbudzają wiele emocji. Z jednej strony stanowią szansę dla polskiego rolnictwa, bo pozwolą mu konkurować na rynku europejskim, z drugiej - dopóty będą ostro krytykowane, dopóki nie spełnią wszelkich wymagań związanych z ochroną środowiska...
Problem staje się tym większy, że – o czym nie wszyscy wiedzą - dotyczy nie tylko dużych ferm, lecz także indywidualnych gospodarstw rolnych, w których hoduje się kilkanaście sztuk świń. A tych jest w Polsce około 700 tysięcy. We wszystkich powinny być zainstalowane urządzenia zabezpieczające przed szkodliwym działaniem odpadów powstających w procesie hodowli (potrzebne są przede wszystkim płyty obornikowe i zbiorniki na gnojowicę). W miarę bezpieczne dla środowiska są tylko gospodarstwa produkujące świnie (jedną-trzy sztuki) na własne potrzeby. Takich jest 400 tysięcy.
Specjaliści z branży mięsnej są zgodni. Będziemy mogli konkurować na europejskim rynku, jeśli uwzględniając potrzeby środowiska zrestrukturyzujemy pogłowie trzody i szybko zwiększymy liczebność stad jednostkowych. Skala i koncentracja stad w gospodarstwach specjalistycznych i wielkostadnych powinna być jednak zrównoważona, m.in. dostosowana do posiadanej ziemi pozwalającej na całkowitą absorpcję odchodów. Wielkość produkcji wielkostadnych ferm powinna być zgodna z zasadami zdrowej koegzystencji z otoczeniem gospodarczym i przyrodniczym wsi.