Pionierem hodowli dziczyzny na Mazurach jest Tadeusz Rudzewicz z Gołdapi.
Obecnie jego gospodarstwo utrzymuje się wyłącznie dzięki hodowli dzikich zwierząt. Młode zwierzęta sprzedawane są do innych gospodarstw zaczynających hodowlę, ponieważ w Polsce brakuje materiału hodowlanego. Natomiast zwierzyniec jest atrakcją dla turystów zwiedzających Mazury. Ta zagroda ma powierzchnię 300 ha. Posiadamy obecnie 100 matek jelenia, w tym 50 pochodzenia europejskiego oraz 50 pochodzenia mandżurskiego. Przy obsłudze takiej fermy jest bardzo mało pracy – 1/20 tego, co przy innych zwierzętach. Latem zwierzęta potrzebują mniej karmy, niż zimą, bo zmienia się ich metabolizm. Nie trzeba budować obór, wystarczy ogrodzić pastwisko i pilnować interesu. Na mięso z tej fermy idą tylko sztuki wybrakowane, reszta idzie na hodowlę. Jednak zapotrzebowanie na dziczyznę jest duże, ponieważ Europa Zachodnia może zapewnić sobie jedynie 25% mięsa z dziczyzny. Resztę importuje z Nowej Zelandii i Australii – mówi Tadeusz Rudzewicz – właściciel fermy.