Handlowcy szykują się na wiosenny wysyp bydła. Już za tydzień, dwa do punktów skupu powinno trafić więcej niż zwykle żywca, bo rolnicy ze sprzedażą czekają do rozpoczęcia prac polowych. Wtedy gotówka jest im najbardziej potrzebna.
Rozpiętości cen ogromne, bo jak mówią przetwórcy diabeł tkwi w szczegółach. A dokładniej w wadze, umięśnieniu i ilości odstawianych zwierząt. Najlepszym przykładem są krowy rzeźne, ich ceny zaczynają się od 2 złotych jeśli ktoś ostawia kilka sztuk, kończą na blisko 4.
Tyle gotowe są zapłacić firmy eksportowe za krowy o wadze powyżej 700 kilogramów. Przy względnej równowadze na tym rynku, najbardziej poszukiwane są właśnie krowy. I tu ubojnie kuszą hodowców ceną.
Mniejsze zapotrzebowanie jest na byki i jałówki. I dlatego przetwórnie zapowiadają że jeśli kurs złotego będzie nadal tak mocny, a podaż zwierząt wystarczająca zdecydują się na obniżki.
Niższe stawki obowiązują w zakładach, które kupują na własne potrzeby. Firmy z kontraktami eksportowymi bardziej zabiegają o towar i płacą z reguły lepiej.