Borówka amerykańska, topinambór czy rokitnik - to nazwy brzmiące trochę egzotycznie. Na uprawie takich roślin można zarobić więcej niż w przypadku tradycyjnych upraw. Jednak na razie decydują się na to nieliczni.
Podobnie jest z "egzotycznymi” rasami zwierząt czy ptaków. Choć w sklepie cena strusiego mięsa jest zawrotna, niewielu rolników chce zajmować się hodowlą tych ptaków. Dlaczego? Bo egzotyczny towar trudno sprzedać, a cena, którą otrzymuje producent nie jest wcale taka wysoka jak na sklepowych półkach.
Kupując kilogram strusiego mięsa w sklepie trzeba zapłacić nawet 90 zł, a więc niemal 9-krotnie więcej niż za wołowinę czy wieprzowinę.
Struś zamiast świni
Jak mówi Jarosław Kaczyński,
pracownik Zespołu Doradztwa Rolniczego w Zambrowie, który również zajmuje się
hodowlą strusi, producenci za kilogram strusiego żywca otrzymują około 8 zł. Co
prawda jest w nim dużo kości – mięso stanowi 35 proc., ale i tak cena w sklepach
mogłaby wynosić około 45 zł.
Hodowla strusi na razie jest bardziej opłacalna niż np. trzody chlewnej, ale hodowcy mają wiele kłopotów. Brakuje np. ubojni, trzeba samemu szukać rynku zbytu.
Szukać nowych upraw
Prekursorem nietypowych upraw w woj.
podlaskim jest Jerzy Wilczewski z Białous. Obecnie posiada on 120 ha bzu
czarnego, 25 ha rokitnika oraz 170 ha borówki amerykańskiej oraz 400 ha wierzby
energetycznej. Czy uprawa takich nietypowych roślin jest opłacalna?
– Na tym, co produkują wszyscy zarabia się grosiki, dlatego trzeba szukać czegoś nietypowego – mówi Wilczewski.
Na razie nie ma problemów ze zbytem swoich plonów. Bez czarny wykorzystywany jest na barwnik. Rokitnik pobliska mleczarnia używa do produkcji jogurtów i kefirów. Borówka amerykańska trafia na eksport, głównie do Anglii i Niemiec (Wilczewski szacuje, że w tym roku cena wynosić będzie około 3 euro za kg).
– Jeśli ma się dużo dobrego towaru, to zawsze znajdą się nabywcy –
mówi Jerzy Wilczewski.
Jest przygotowany na to, że wkrótce uprawy te mogą
przestać się opłacać, bo zainteresuje się nimi więcej osób. Wówczas znowu trzeba
będzie zacząć szukać czegoś nowego.
Topinambur lepszy niż ziemniak
Andrzej Raczkowski ze wsi
Sierbowce pod Sokółką od czterech lat uprawia topinambur (posiada go około 0,5
ha). Jest to roślina energetyczna – podobna do ziemniaka. Póki co jej część
naziemną rolnik wykorzystuje na paszę dla zwierząt, a bulwy sprzedaje głównie
kołom łowieckim. Jak mówi, jest to roślina opłacalna – dochody są dwa razy
wyższe niż z uprawy tradycyjnego ziemniaka. Najtrudniejszy był pierwszy rok, bo
niełatwo było znaleźć na to zbyt. Teraz jest coraz lepiej.
Jak mówi Alina Maciąg, specjalista ds. ogrodnictwa w Wojewódzkim Podlaskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Szepietowie, na uprawach nietypowych można zarobić więcej, ale najpierw trzeba w nie sporo zainwestować i znaleźć zbyt. Przykładowo – borówkę amerykańską trudno jest sprzedać na rynku krajowym ze względu na jej wysoką cenę.