Ubiegły rok i początek bieżącego stały pod znakiem przemysłu spożywczego, a właściwie jego dostosowywania się do unijnych standardów higieniczno-sanitarnych. Uwagę konsumentów oraz mediów przyciągało przede wszystkim przetwórstwo mięsa oraz mleka.
W ferworze przygotowań i negocjacji zapomniano niemal o innych gałęziach przemysłu spożywczego – w tym o przetwórstwie zbóż. Dopiero lawinowo drożejące na przednówku zboże, rosnące ceny mąki, a więc i pieczywa sprawiły, iż chleb nasz powszedni i jego wytwórcy znów znaleźli się w centrum uwagi.
Branża młynarska, ściśle u nas związana ze skupem i przetwórstwem zbóż, ma znaczący wpływ na wiele gałęzi przemysłu spożywczego, a także na przemysł paszowy, pośrednio więc – także na przemysł mięsny i mleczarstwo. Specyfiką tej branży jest to, iż praktycznie obejmuje ona cały łańcuch produkcyjny – od pozyskania i przechowywania surowca (ziarna) aż do produktu finalnego, kierowanego bezpośrednio do konsumentów.
Poczucie, iż działają teraz na wielkim, wspólnym rynku unijnym nie dociera jeszcze do przedsiębiorstw przetwórstwa zbóż tak wyraźnie, jak do innych branż. Jednak większe przedsiębiorstwa poczuły już, może jeszcze nie wiatr, ale delikatny powiew wydymający biznesowe żagle. Młynarze muszą nauczyć się funkcjonowania w Unii – twierdzi Adam Tański, prezes koncernu Młyny Polskie S.A.