Tartakom, wytwórcom mebli, paneli podłogowych, drzwi, okien brakuje drewna. Cała branża cierpi na dotkliwy deficyt surowca i to w sytuacji ogromnego zainteresowania polskimi wyrobami z drewna na rynkach zagranicznych. Lasy Państwowe nie chcą zwiększać produkcji tylko po to, by zaspokoić koniunkturalny popyt. Pod wpływem nacisków zgodziły się wyciąć o 1,5 mln metrów sześciennych drewna więcej niż zapisano w planach na ten rok. Leśnicy ostrzegają jednak, że o tyle samo zmniejszy się limit wyrębów na rok przyszły.
Boom zaczął się niemal dokładnie rok temu, a impulsem wyzwalającym potężny popyt na tarcicę były zmiany kursu złotego wobec euro. Polskie wyroby znane są na zagranicznych rynkach od dawna i cieszą się tam dużym uznaniem. Kiedy okazało się, że ze względu na umocnienie się wspólnej waluty są do tego tańsze niż wcześniej, posypały się zamówienia eksportowe dla krajowych producentów.
Tartaki po dwóch latach zastoju, gdy popyt na drewno był minimalny, ruszyły pełną parą. Wtedy niespodziewanie pojawił się "hamulcowy", czyli Lasy Państwowe.
W 10-letnim planie zagospodarowania lasów określono dokładnie, ile co roku można wyciąć drzew, aby nie zubożyć drzewostanu.
- Las to nie fabryka nastawiona na zysk, lecz żywy organizm powierzony opiece leśniczych - mówi Waldemar Tomkiewicz, rzecznik LP.
- U nas wycina się 53-55 proc. masy drzewa przyrastającego co roku. W innych krajach, np. w Skandynawii, do wyrębu idzie nawet 70 proc. przyrostów, a wszystko to odbywa się przecież z poszanowaniem środowiska naturalnego - kontruje Bogdan Czemko, dyrektor biura Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.
Drewna zaczęło brakować na rynku już jesienią ub.r. Ministerstwo Środowiska pod naciskiem producentów zdecydowało się zwiększyć limit wyrębu o 1,3 mln m sześc., do 27 mln m sześc. Tyle też miał wynosić limit na ten rok, ale już po pierwszym kwartale wiadomo było, że to daleko poniżej potrzeb przemysłu drzewnego.
- Żeby produkcja mogła odbywać się bez zakłóceń, potrzebujemy jeszcze ok. 3,5 mln m sześc. drewna - mówi Bogdan Czemko.
Resort ochrony środowiska zgodził się zwiększyć limit wyrębu drzew na ten rok o 1,5 mln m sześc., do 28,5 mln i podkreśla, że na więcej producenci nie mają co liczyć. Mało tego, limit został podwyższony kosztem planów wyrębu na przyszły rok. Oznacza to, że w 2005 r. Lasy Państwowe wytną o 1,5 mln m sześc. drewna mniej niż w br.
- Dla nas będzie to katastrofa. Już teraz zakłady zwalniają ludzi, bo nie ma dla nich pracy - mówi Bogdan Czemko.
Polska po wejściu do UE stała się dla bogatych krajów "starej" Unii rezerwuarem tanich surowców naturalnych. Zagraniczne firmy najpierw zaczęły masowo kupować nasze mleko, teraz zainteresowały się drewnem. Po kilku latach zastoju gospodarczego wizja szybkich i łatwych zysków jest dla rodzimych dostawców szczególnie kusząca. Dobrze jednak, że istnieją instytucje, które starają się tę w dużym stopniu sztuczną, a z pewnością nietrwałą koniunkturę cywilizować. Nie dajmy się zwariować. Zarobione na eksporcie pieniądze wydaje się szybko, a las rośnie powoli...