Jeśli chodzi o wielkość produkcji – Polska nie należy do potęg światowego kwiaciarstwa, natomiast jeśli chodzi o jakość – mamy się na pewno czym pochwalić.
A uczyliśmy się od najlepszych. Dziś bazujemy zresztą w dużej mierze właśnie na holenderskich nasionach, cebulach i sadzonkach. Większość naszych gospodarstw kwiaciarskich to firmy prywatne. Są jednak - choć nie liczne - także i spółdzielcze.
Hodowlano-Rolnicza Spółdzielnia w Dawidach niedaleko Warszawy zatrudnia ponad 100 pracowników. Zajmuje się ona produkcją trzody chlewnej, przetwórstwem owocowo-warzywnym i świadczeniem usług. Jednak głównym kierunkiem jest produkcja kwiatów doniczkowych. Ich odbiorcami są przede wszystkim hipermarkety. Kwiaty w wielu domach i biurach Warszawy pochodzą właśnie stąd. A czego spółdzielcy z Dawidów zazdroszczą najbardziej swoim kolegom z Unii? Po pierwsze organizacji sprzedaży, a także ścisłej współpracy między producentami a naukowcami. Naszym producentom roślin ozdobnych brakuje po prostu dobrej reprezentacji całej branży.
Nasze kwiaciarstwo - jak twierdzą specjaliści - ma jeszcze ogromne możliwości rozwoju. Przystąpienie do Unii może być szansą dla polskich producentów roślin ozdobnych, przede wszystkim dla gospodarstw szkółkarskich. Już od lat eksportujemy dobry materiał do Anglii, Włoch czy Francji. Mamy też tańszą robociznę, a otwarcie granic Unii ułatwi na pewno obrót tym delikatnym i nietrwałym towarem.
Nasi ogrodnicy nie powinni również zapominać o rynku wschodnim, tam ze względu na mniejsze odległości - mamy przecież większe szanse zbytu niż Holendrzy czy Duńczycy... Czy je wykorzystamy?