Unia Europejska zaostrzyła kontrolę importu jabłek, bo nie chce, aby powtórzyła się sytuacja sprzed roku. Na skutek pomyłek w statystyce doszło wtedy do zalania rynku owocami z RPA.
Polscy sadownicy, mimo ograniczeń w handlu z Rosją, nie narzekają. Eksport jest duży, a ceny wyższe niż przed rokiem.
W Brukseli 25 krajów UE podpisało porozumienie, dzięki któremu powstanie elektroniczny system monitorowania rynku. Importerzy zapłacą po 15 euro od tony za licencję zapewniającą rzetelne i terminowe nadsyłanie danych. Ceny jabłek w Unii spadły w 2005 r. na skutek niezamierzonego importu. Doszło do niego z powodu złych danych statystycznych nadsyłanych przez różne kraje, m.in. Holandię. Stracili wszyscy: producenci, importerzy i eksporterzy - wyjaśniła Komisja.
Licencje będą ważne 3 miesiące i ograniczone do kraju pochodzenia. Opłaty będą zwracane po dotarciu przesyłki do Europy.
Sprawę importu tych owoców poruszyła w listopadzie 2005 na posiedzeniu rady ministrów rolnictwa Francja, drugi po Polsce producent jabłek. Zażądała od Komisji stanowczych działań w celu ograniczenia importu z półkuli południowej. Francuzi twierdzili, że w latach 2000 - 2004 import wzrósł o 150 proc. Bruksela nie była o tym przekonana, zapowiedziała najpierw monitorowanie rynku i danych.
Polska jest w Europie jednym z liczących się eksporterów, importujemy minimalne ilości tych owoców. Mimo zakazu eksportu jabłek do Rosji, gdzie w poprzednich latach sprzedawano około połowy wszystkich wysyłanych za granicę, ceny tych owoców są wyższe niż przed rokiem. I nadal rosną. Rok temu kilogram jabłek eksportowych spod Grójca kosztował w sprzedaży hurtowej 48 groszy, dzisiaj 1,20 zł. Wielu sadowników uważa, że jabłka jeszcze podrożeją.
Zdaniem Bożeny Noseckiej z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wyższe ceny to przede wszystkim rezultat mniejszych zbiorów. W 2004 r. zebrano 2,5 mln t jabłek,w zeszłym niecałe 2,1 mln t. Zwiększyło się zapotrzebowanie na owoce ze strony przetwórstwa z powodu ogromnego popytu na koncentrat jabłkowy.
Granica rosyjska jest nadal przed polskimi jabłkami zamknięta, ale eksport na wschód jest duży. - Polscy sadownicy znacznie zwiększyli sprzedaż na Ukrainę - mówi Artur Stasiak, właściciel firmy eksportowej Sylvi-Cola.
Od grudnia ubiegłego roku do końca marca tego roku wprowadzona tam obniżkę cła z pół euro za kg do 5 proc. wartości owoców. W praktyce oznacza to, że cło za samochód pełen jabłek obniżyło się z 10 tys. do 500 euro. Obecnie połowa tanich jabłek na rynku ukraińskim pochodzi z Polski.
Nasze owoce docierają też na rynek rosyjski za pośrednictwem kupców z krajów UE. - Rosjanie zakwestionowali jedynie polskie świadectwa fitosanitarne - tłumaczą eksporterzy. Przedsiębiorcy z Litwy, Czech, Łotwy, Estonii sprowadzają polskie jabłka, a potem reeksportują do Rosji, zaopatrując je w swoje świadectwa fitosanitarne, za które biorą pełną odpowiedzialność.
Polski rynek nie jest zagrożony importem. Do naszych sklepów trafia bardzo niewiele owoców z zagranicy (poniżej 10 tys. ton), głównie są to tzw. zielone jabłka w okresach, kiedy podaż krajowa jest mała. Zagrożeniem dla polskich sadowników są natomiast dostawcy jabłek na te same rynki zagraniczne, które zaopatrują firmy z Polski. Ostatnio w Rosji pojawiło się sporo jabłek odmiany Gloster oferowanych po bardzo niskich cenach, a sprowadzanych z Niemiec. W zeszłym roku nasze jabłka wypierały z rosyjskiego rynku owoce z Argentyny.
Czy jabłka będą drożeć? Analitycy przewidują, że wzrost cen może być wkrótce zahamowany. Zwłaszcza że tak znaczna obniżka ceł na Ukrainie obowiązuje tylko do końca marca. Później stawki wzrosną do 2,5 eurocenta za kg.