Czy elektrownie będą ponosić koszty związane z wdrożeniem technologii produkcji energii elektrycznej z biomasy?
Andrzej Rubczyński: - Dodatkowe koszty pojawią się bez wątpienia, gdyż biomasa jest trudnym paliwem. Spalanie biomasy, oprócz problemów eksploatacyjnych, wiąże się z nieuniknioną koniecznością budowy dodatkowych instalacji i obiektów na terenie elektrowni bądź elektrociepłowni. Biomasa jest dla energetyki nowym gatunkiem paliwa, więc należy do niego przystosować istniejące zakłady. Relatywnie najniższy wysiłek finansowy towarzyszy budowie instalacji współspalania biomasy z węglem, natomiast budowa kotłów spalających tylko biomasę jest już dużym przedsięwzięciem inwestycyjnym. Ponadto należy pamiętać, iż w przeliczeniu na wartość energetyczną biomasa jest paliwem dwukrotnie droższym od węgla. Jak widać kosztów jest sporo, ale warto ten wysiłek finansowy podjąć wiedząc, że zaczynamy stosować paliwo neutralne dla środowiska, a także obciążone mniejszym ryzykiem cenowym czy „politycznym”, jakim jest obarczone każde paliwo importowane do kraju.
W jakim okresie elektrownie będą w stanie wdrożyć tę technologie i czy w zakładach tych wytwarzane będą równolegle: energia oparta na surowcach tradycyjnych i na biomasie?
Andrzej Rubczyński: - Jak wspominałem, instalacje do współspalania są prostsze, więc można je wybudować w ciągu jednego roku. Natomiast budowa nowego kotła to minimum 2 – 3 lata. Proces modernizacji elektrowni i elektrociepłowni jest procesem ciągłym, dlatego też nowe instalacje będą pojawiać się sukcesywnie towarzysząc kolejnym kampaniom remontowo – inwestycyjnym w polskiej energetyce. Oczywiście bardzo istotnym czynnikiem, który może przyspieszyć lub opóźnić decyzje inwestycyjne jest sprawa opłacalności tego typu projektów.
Tradycyjne paliwo, jakim jest węgiel nie zostanie wyeliminowane z polskiej energetyki w dającej przewidzieć się przyszłości. Ważnym jest jednak, by udział innych paliw był coraz większy i by przejść od dzisiejszej dominacji węgla, którego udział w produkcji energii elektrycznej wynosi około 94% do bardziej zrównoważonego „mixu” paliwowego, gdzie pojawiają się znaczące ilości energii odnawialnej (biomasa, wiatr, woda), gazowej oraz, co jest nieuniknione, energii nuklearnej.
Czy w Państwa opinii produkcja energii odnawialnej będzie działalnością opłacalną?
Andrzej Rubczyński: - Gdybyśmy patrzyli tylko na koszty, o których mówiłem wcześniej, tj. drogie paliwo biomasowe, problemy eksploatacyjne oraz wydatki inwestycyjne to produkcja energii przy wykorzystaniu biomasy byłaby nieopłacalna. Na szczęście w ostatnich latach zaczęto mówić o kosztach łącznych produkcji energii, czyli nie tylko tych bezpośrednich, ale i pośrednich, jakie ponosi społeczeństwo. Tymi kosztami pośrednimi produkcji energii są na przykład koszty usuwania skutków zmian klimatycznych wywołanych między innymi przez przemysł energetyczny. Idea handlu pozwoleniami na emisję gazów cieplarnianych (CO2) jest właśnie próbą włączenia do kosztów produkcji, kosztów związanych z „naprawą” zdegradowanego środowiska naturalnego. W niedalekiej przyszłości każdy zakład produkujący energię będzie dociążany kosztami środowiskowymi proporcjonalnie do wielkości emisji gazów cieplarnianych. Ci, którzy będą spalać paliwa czyste – a takim jest biomasa – nie poniosą tego dodatkowego kosztu środowiskowego, jakim jest zakup pozwoleń na emisję dwutlenku węgla. Jeżeli cena tych pozwoleń będzie odpowiednio wysoka to spalanie biomasy będzie opłacalne. Powiedziałem, że idea handlu pozwoleniami na emisję CO2 jest próbą włączenia kosztów środowiskowych w koszty produkcji energii. Ponieważ jest to próba to i cena tych pozwoleń jest umiarkowana. W konsekwencji produkcja energii w oparciu o biomasę w dalszym ciągu byłaby nieopłacalna. Aby jednak wymusić rozwój energetyki odnawialnej (czytaj: uczynić przebudowę energetyki bardziej opłacalną) wprowadzono w Polsce, jak i w wielu innych krajach Unii Europejskiej, system zachęt finansowych, którego najważniejszym elementem jest możliwość sprzedaży przez wytwórców tak zwanych „Zielonych Certyfikatów” w ilości proporcjonalnej do ilości czystej energii wytworzonej w zakładzie. Certyfikaty musza kupić sprzedawcy energii a od nich kupujemy je my – finalni odbiorcy, płacąc rachunki za prąd. Konkludując – dopiero te dwa elementy, jakimi są: uniknięty koszt zakupu pozwoleń na emisję CO2 oraz możliwość sprzedaży Zielonych Certyfikatów powodują, iż opłaca się przebudowywać dzisiejszą energetykę krajową na bardziej przyjazną środowisku.
Czy dążąc do poprawy rentowności produkcji energii z biomasy, elektrownie same zaczynają wprowadzać uprawy potrzebnych im roślin??
Andrzej Rubczyński: - Powodem, dla którego „wielka energetyka” zainteresowała się uprawami roślin szybkorosnących jest chęć ustabilizowania sytuacji na dzisiejszym, bardzo płytkim rynku biomasy. Wszyscy wiemy, że w wyniku realizacji przez Polskę postanowień Pakietu Klimatycznego 3x20, biomasa będzie bardzo poszukiwanym surowcem. Gdy nadmiernie wzrośnie popyt - ceny mogą poszybować do bardzo wysokich poziomów wynikających z gry na niedojrzałym rynku i jednocześnie zupełnie nie odzwierciedlających kosztów wytwarzania biomasy. Nie chcąc przenosić tych zwiększonych kosztów zakupu biomasy w cenę energii elektrycznej i cieplnej, energetyka zawodowa rozpoczęła działania stymulujące rozwój upraw roślin energetycznych. W kraju mamy, według różnych szacunków, od 1,5 – 2 mln ha terenów, które mogą być przeznaczone pod uprawy energetyczne. Widać duży potencjał i możliwości rozwoju rynku, ale ktoś musi, mówiąc kolokwialnie, sprawę popychać, gdyż założenie 1 ha plantacji to koszt (zależnie od gatunku roślin) 5-20 tysięcy PLN/ha. Jest to bardzo poważna bariera finansowa, która powoduje, że rolnicy rezygnują z podejmowania tego wyzwania i inwestowania w nowy nierozpoznany biznes. Ktoś musi ich zachęcić. Ktoś musi trochę dopomóc.
Podobno już dziś elektrownie samodzielnie zakładają wzorcowe plantacje wierzby energetycznej. Rolnicy biorący udział w projekcie nie ponoszą kosztów związanych z przystąpieniem do niego, gdyż inwestorzy sami wykładają pieniądze na założenie plantacji. Jaki jest zamierzony cel tego kosztownego przedsięwzięcia i jakie efekty biznesowe firmy zamierzają osiągnąć w wyniku tych inwestycji?
Andrzej Rubczyński: - Jako Vattenfall przygotowujemy pełną ofertę kooperacyjną dla rolników chcących podpisać z nami wieloletnie umowy. Jeśli ktoś posiada ziemię i chce ją nam wydzierżawić – jesteśmy gotowi na zorganizowanie całego procesu zakładania plantacji, uprawy, zbioru i transportu do naszych elektrociepłowni. Jest to pełna oferta, w której bierzemy na siebie cały wysiłek organizacyjny i finansowy. Oczywiście sytuacje, z którymi się spotykamy są różne. Czasami ktoś chce uprawiać i zbierać biomasę. Wtedy naszą ofertę odpowiednio dostosowujemy do takiej propozycji. Jesteśmy elastyczni. Ważne by byli chętni i by oferowane tereny miały odpowiednią wielkość gwarantującą opłacalność przedsięwzięcia. Celem tej nietypowej, jak dla energetyki, działalności jest chęć zapewnienia w przyszłości dostaw biomasy w odpowiednich ilościach, o odpowiednich parametrach, no i przede wszystkim w przewidywalnej cenie, wynikającej z kosztów produkcji a nie będącej konsekwencją spekulacji na płytkim rynku. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, kiedy pojawi się szereg zasobnych w fundusze firm pośredniczących, które zakupią biomasę od wytwórców i sprzedadzą ją energetyce z zawyżoną marżą. Chcemy się bronić przed takim zjawiskiem chroniąc tym samym naszych odbiorców energii elektrycznej i cieplnej.
Jaki obszar planujecie Państwo do objęcia wzorcowym projektem uprawy roślin energetycznych?
Andrzej Rubczyński: - Przewidujemy, iż w najbliższych miesiącach podpiszemy umowy na założenie kilku plantacji wzorcowych wierzby krzewiastej o łącznej powierzchni około 200 ha. Będą one ulokowane w takich miejscach, w których istnieje szansa pojawienia się dalszych plantacji, gdy sąsiadujący z pierwszym plantatorem rolnicy przekonają się do tej nowe działalności, poznając uwarunkowania techniczno – organizacyjne oraz ekonomiczne. Do roku 2016 chcielibyśmy zainicjować powstanie docelowych plantacji na obszarze co najmniej 10 tysięcy ha, co powinno pozwolić nam na pozyskanie około 150 tys. ton biomasy rocznie.
Rynek biomasy jest w Polsce bardzo niestabilny, opłacalność produkcji roślin energetycznych także. Czy zawieranie wieloletnich kontraktów pomiędzy producentami energii a wytwórcami biomasy przyczyni się do jego stabilizacji?
Andrzej Rubczyński: - Jestem przekonany, ze działanie firm energetycznych przyczyni się do zwiększenia podaży biomasy na rynku, a więc i do stabilizacji cen. Kontrakty wieloletnie indeksowane kosztami produkcji biomasy będą tego gwarantem.
W listopadzie 2008 r. Rada Unii Europejskiej, po dyskusji na temat Wspólnej Polityki Rolnej, podjęła decyzję o zniesieniu od 2010 roku systemu płatności z tytułu roślin energetycznych. Czy to oznacza, że rynek roślin energetycznych jest już na tyle stabilny, iż nie potrzebuje wsparcia?
Andrzej Rubczyński: -Z posiadanych danych statystycznych wynika, iż polski rynek biomasy jest daleki od płynności i możliwości dostarczenia surowca w ilościach wynikających z planu realizacji postanowień Pakietu Klimatycznego 3x20. Musimy też pamiętać, ze krajowa legislacja wymusza spalanie biomasy nieleśnej, której będzie w najbliższych latach brakowało. Bez trwałego systemu dopłat do zakładania plantacji roślin energetycznych i samych upraw podaż biomasy będzie ograniczona ze względu na barierę wejścia, jaką jest wysoki koszt założenia plantacji. Energetyka też nie jest w stanie zapłacić każdej ceny za oferowaną biomasę ze względu na ustawowo określoną (ograniczoną) cenę Zielonych Certyfikatów oraz presję na obniżanie ceny pozwoleń na emisję CO2. Ekonomia działań po stronie plantatora biomasy i energetyki tworzy system naczyń połączonych i bardzo ważne jest zrozumienie tych zależności, aby odpowiednio stymulować rozwój energetyki odnawialnej. Tego zrozumienia oczekujemy od legislatorów tworzących polskie prawo i systemy wsparcia.
Jakie rośliny energetyczne są najbardziej interesujące dla elektrowni? Które z nich są najbardziej opłacalne i perspektywiczne dla plantatora, z punktu widzenia rozwoju energetyki ze źródeł odnawialnych?
Andrzej Rubczyński: - Jest wiele odmian roślin, które mogą być przeznaczone dla energetyki. Do najpopularniejszych należą: wierzba krzewiasta, miskant, ślazowiec pensylwański. Podjęcie decyzji o wyborze gatunku roślin musi być poprzedzone badaniem gatunku gleby, nawodnienia, temperatury powietrza itp. Oczywiście ważnym też jest, jakim budżetem dysponujemy, gdyż na przykład założenie 1 hektara upraw miskanta kosztuje około 20 tys. PLN. Z przeprowadzonych przez nas analiz wynika, iż najbardziej opłacalna jest uprawa wierzby krzewiastej.
Jakie kryteria spełniać muszą potencjalni producenci biomasy, by przystąpić do współpracy? Gdzie mogą uzyskać niezbędne informacje na ten temat?
Andrzej Rubczyński: Każdy właściciel ziemi czy producent biomasy, który zaakceptuje fundamentalne zasady, przestrzegane przez naszą firmę, może stać się naszym wieloletnim partnerem. Jakie to zasady? Pierwszą jest zakaz palenia w kotłach energetycznych żywnością. Wykorzystanie produktów rolnych do celów energetycznych, gdy ogromna część populacji ludności na świecie głoduje, uważamy po prostu za niemoralne. Dlatego nie będziemy spalać surowców, które mogą zostać przetworzone na żywność, możemy natomiast wykorzystywać odpady produkcji rolnej i przemysłu przetwórstwa spożywczego. Drugą zasadą jest nie wykorzystywanie dobrych gatunków gleby, takich właśnie „pszenno-buraczanych”, pod uprawy roślin energetycznych. Naszym celem jest zagospodarowanie gruntów o niskiej klasie oraz nieużytków. Jesteśmy gotowi do dyskusji na temat różnych rozwiązań organizacyjnych, jak przedstawiłem to w odpowiedzi na wcześniejsze pytania.