"Każdy sobie rzepkę skrobie" - tak można określić sytuację polskich plantatorów pomidorów. W Wielkopolsce jest ich wielu, ale prawie każdy działa na własną rękę. To problem, bo po wejściu do Unii największe szanse na utrzymanie się i dotarcie do nowych rynków zbytu będą miały grupy producenckie. Innym problemem jest brak promocji rodzimych odmian pomidorów. Mimo, że smaczniejszy - już został wyparty przez odmiany holenderskie i hiszpańskie.
Państwo Wesołowscy pomidory uprawiają od niedawna. Dwa lata temu wybudowali w pełni skomputeryzowaną, nowoczesną szklarnię. Tu sadzonki rosną na podłożu z wełny mineralnej. Kwiaty zapylają specjalnie hodowane trzmiele. Plantatorzy nie boją się wejścia Polski do Unii. Jednak o rynki unijne musieli zabiegać sami. Ich zdaniem, główny problem polskich producentów to brak współpracy.
O tym, jak ważna jest współpraca doskonale wiedzą plantatorzy z Kalisza. Rok temu założyli grupę producencką. Od tej pory mają coraz więcej nowych odbiorców. W ubiegłym roku sprzedali 500 ton pomidorów głównie do Szwecji, Norwegii, Niemiec i Czech. Teraz chcą rozszerzyć eksport o Łotwę i Francję.
Rodzimi plantatorzy najczęściej uprawiają odmiany holenderskie. W Wielkopolsce najwięcej pomidorów uprawia się w powiecie kaliskim i pleszewskim.