Komisja Europejska (KE) zakwestionowała jako niezgodną z prawem UE przyjętą przez polski parlament ustawę o nasiennictwie, która zakazuje dopuszczenia do obrotu w Polsce nasion roślin genetycznie modyfikowanych (GMO).
Sprawa może znaleźć finał przed unijnym trybunałem w Luksemburgu. Wiceminister rolnictwa Andrzej Babuchowski uspokaja jednak, że Polsce nie grożą unijne kary.
Sejm wpisał do ustawy zakaz importu i handlu nasionami GMO, argumentując, że Polska ma być krajem wolnym od roślin zmodyfikowanych genetycznie. Zdaniem KE, taki przepis jest nie do zaakceptowania, bowiem obejmuje także materiał siewny dopuszczony do obrotu na szczeblu unijnym.
"Jeszcze przed przyjęciem ustawy przez Sejm Polska była informowana, że nowa legislacja jest niezgodna z unijnym prawodawstwem. Jest ona za bardzo restrykcyjna" - powiedział PAP Philip Tod, rzecznik odpowiedzialnego za zdrowie i ochronę konsumentów komisarza UE Markosa Kyprianu.
Wiceminister Babuchowski oświadczył w czwartek PAP, że Polska stoi na stanowisku, iż powinna być krajem wolnym od GMO, ale to nie znaczy, że Polska nie uczestniczy w dyskusji na ten temat. "Wyjaśniamy Komisji (Europejskiej), że chcemy być krajem, który produkuje rośliny w sposób tradycyjny" - zaznaczył wiceminister.
"Będziemy nadal negocjowali, to nie jest tak, że te kary będą. Ten proces trwa parę lat i to jest ciągle etap dyskusji. I w każdej chwili może się zdarzyć, że albo my, albo Bruksela odstąpi od tego" - powiedział Babuchowski.
Urząd Komitetu Integracji Europejskiej ostrzegał wcześniej, że uchwalona przez parlament ustawa jest niezgodna z prawem UE. Unijna dyrektywa z 2001 roku stanowi, że państwa członkowskie UE nie mogą zakazywać, ograniczać i utrudniać wprowadzenia do obrotu GMO, jeśli zostały one dopuszczone na szczeblu unijnym.
Odstępstwa od tej zasady są możliwe, jeśli kraj członkowski przedstawi wyniki badań wskazujące, że organizmy modyfikowane genetycznie mogą stwarzać ryzyko dla zdrowia ludzkiego lub środowiska naturalnego. Wtedy może on ubiegać się o zgodę na tymczasowe ograniczenie lub zakazanie stosowania lub sprzedaży produktów GMO.
Wiceminister Babuchowski zauważył, że KE nie wydała dotychczas żadnych dokumentów dotyczących współistnienia (koegzystencji) organizmów modyfikowanych i tradycyjnych. "Jeżeli tego nie ma, to znaczy, że są jakieś problemy związane z wprowadzeniem tego typu roślin do biocenozy" - dodał.
Zaznaczył, że Polska ma już negatywne doświadczenia z prowadzaniem roślin GMO np. dotyczy to barszczu Sosnowskiego (roślina selerowata pochodząca z Kaukazu). "To nie było GMO, ale gatunek bardzo ekspansywny, którego nie możemy zwalczyć. Takich roślin może być więcej, dlatego jesteśmy ostrożni" - wyjaśnił.
Według Babuchowskiego, Polska zgadza się na badania nad GMO, część roślin może być hodowana w obszarach zamkniętych, gdyż może mieć właściwości lecznicze. "Natomiast do wielkich upraw polowych podchodzimy z dystansem" - dodał.
"Wiąże nas po za tym stanowisko parlamentu, nie możemy działać wbrew narodowi, który mówi, że nie chce GMO. Oczywiście wiemy, że jest to niezgodne z prawem unijnym, ale chcemy wskazać jakie są racjonalne przesłanki dla naszego aktualnego działania" - powiedział Babuchowski.
Zaznaczył, że w przypadku stosowanie GMO w paszach jest dwuletnie moratorium. Taka pasza może być obecnie stosowana pod warunkiem jej oznaczenia. "Przypuszczam, że po dwóch latach może się okazać, że albo ten okres zostanie przedłużony, albo przepis zostanie zmieniony" - powiedział Babuchowski. Zauważył, ponadto, że pasze GMO są formą przetworzoną i dlatego nie są tak niebezpieczne.
Rządowy projekt ustawy Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych przewiduje, że wprowadzenie do obrotu na terenie Polski organizmów genetycznie zmodyfikowanych będzie wymagało udowodnienia, że są one nieszkodliwe dla ludzi i środowiska. Uprawa na skalę przemysłową ma być zakazana.
Projekt, który w założeniu ma dostosować polskie przepisy do prawa UE, odzwierciedla stanowisko rządu, że Polska ma być krajem wolnym od GMO.